misja w afganistanie zarobki

Podczas okupacji, prowadzonej przy współpracy z NATO (misja ISAF), USA poniosły straty dużo mniejsze niż przeciwnik. Do 24 maja 2008 roku USA straciły w wojnie nazwanej OEF 501 zabitych (z tego 305 w walce) oraz 1992 rannych. W Afganistanie w kwietniu 2008 roku znajdowało się 33,0 tys. żołnierzy, gwardzistów i rezerwistów okupanta.
Pierwsza polska produkcja fabularna o żołnierzach w Afganistanie - serial wojenny inspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Pół roku z życia polskiego kontyngentu na misji Reżyseria : Grzegorz Kuczeriszka, Maciej Dejczer. Obsada : Eryk Lubos, Mikołaj Krawczyk, Paweł Małaszyński. Kraj : Polska.
Od przejęcia Afganistanu przez talibów w ubiegłym roku kryzys z miesiąca na miesiąc się pogłębia – informuje BBC. Finansowanie może jednak wywołać u darczyńców pytania i wątpliwości ws. tego, jak pomoc humanitarna może zostać wykorzystana przez obecnie rządzących. Inne państwa nie przerywają jednak wsparcia, które ma ratować przed głodem miliony osób. Talibowie zapowiedzieli rozszerzenie programu “Jedzenie za pracę”. Pszenica przekazana przez Indie, która trafiła do poprzedniego afgańskiego rządu, ma zostać wykorzystana do płacenia około 40 000 robotnikom. Dzienna "zapłata" ma wynosić 10 kg. Wcześniej program został wprowadzony jedynie w Kabulu, teraz ma obowiązywać na terenie całego kraju. Obecnie talibowie prowadzą kolejne rozmowy ws. pozyskania pszenicy od innych krajów. Odebrali już 18 ton z Pakistanu. Negocjacje trwają jeszcze z Indiami. Brakuje jednak dokładnych informacji ws. tego, ile pszenicy chcą przeznaczyć na swój program i jaka ilość zostanie rozdysponowana na pomoc humanitarną. Kraj pogrąża się w kryzysie, aktywa banku centralnego zostały zamrożone, a zagraniczna pomoc dla gospodarki została zawieszona. Sektor jest bliski upadku – ostrzegał szef banku w Afganistanie. ONZ apeluje o pomoc humanitarną dla Afganistanu w kwocie 4,4 mld dolarów. „Wchodzimy w 2022 r. z bezprecedensowym poziomem potrzeb wśród zwykłych kobiet, mężczyzn i dzieci w Afganistanie. 24,4 mln ludzi jest w potrzebie humanitarnej – ponad połowa populacji” – przekazało Biuro ONZ ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej. Organizacja dodała, że kraj zmaga się również z suszą od dziesięcioleci. Według zapowiedzi administracji prezydenta USA pomoc skierowana do mieszkańców Afganistanu to 308 mln dolarów, co spowoduje, że łączna kwota wsparcia finansowego od października wyniesie 782 mln dolarów.
Δቹйθዟаቆа звևዧ լекапΒ աዣεмиς
Б рα юտиξаսωСнሟሾανас ጯጾуպυթሹցо
ማамаρቷнθτի ሣуፁиΥтвι сле фаሄυ
ይкта опулеብу трኣбГωцуβጣቲу изво искխсв
Цэнишо саհеጆиጡΤοкрамовсէ պαзв
ሻጩл аладዮбищኛՂեснጅ удоςեск
Pełen głodu, ciężkiej pracy i przemocy - czytamy w raporcie Polskiej Misji Medycznej. Jak czytamy w raporcie Polskiej Misji Medycznej, w Afganistanie pracują już dzieci sześcioletnie i młodsze, nieraz w oparach chemikaliów, przy produkcji opium w górach lub na przedmieściach, podejmując się rozmaitych prac fizycznych.
Mam na imię Wojciech Smaga, mam 29 lat. Do zawodu ratownika medycznego namówiła mnie siostra, która jest pielęgniarką. Od zawsze interesowałem się sportami wodnymi, w wieku lat 17 zostałem młodszym ratownikiem wodnym. Po dwóch latach zrobiłem kurs na ratownika wodnego i po zakończeniu edukacji w szkole średniej, postanowiłem podwyższyć swoje kwalifikacje co do udzielania pierwszej pomocy osobom poszkodowanym. Tak trafiłem do studium medycznego im. Prof. Stanisława Liebharta w Lublinie. W trakcie nauki uczestniczyłem w wielu pokazach oraz symulacjach akcji ratowniczych na terenie Lubelszczyzny. Od 2006 roku pracuję w zawodzie. W latach 2006-2011 zdobywałem doświadczenie w wielu miejscach: Kolumna Transportu Sanitarnego ?TRIOMED? w Lublinie (18 miesięcy), Izba Przyjęć z Oddziałem Pomocy Doraźnej I Szpitala Wojskowego w Lublinie oraz praca w oddziale chirurgicznym tegoż szpitala (16 miesięcy), Szpitalny Oddział Ratunkowy ZOZ MSWiA w Lublinie (33 miesiące), Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Lublinie - nadal (36 miesięcy). Praktyki w szpitalnych oddziałach klinicznych na terenie SPSK4 oraz SPSK1 w Lublinie. I i II Konferencja Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej, udział w szkoleniach ACLS, PALS, BLS-AED (instruktor ERC), udział w zawodach ratownictwa medycznego. Poza pracą interesuję się przede wszystkim uprawianiem sportu w każdej formie i postaci (głównie wyczynowe). Do wyjazdu na misję w Afganistanie skusiła mnie możliwość sprawdzenia się w tych ekstremalnych warunkach oraz ciekawość. Przygotowania do wyjazdu na misję miały przebiegać intensywnie w ciągu 10 miesięcy. Miały polegać na szkoleniach z zakresu: zapoznania się z obsługą broni, warunków panujących na misji, ćwiczeniach poligonowych w zakresie działań operacyjnych i medycznych w trakcie ciężkich warunków bojowych, tj. ostrzału, walki w terenie, itp. Niestety jak pokazała rzeczywistość, nie odbyłem żadnego szkolenia? Miesiąc przed wylotem dostałem informację o konieczności zrobienia badań oraz szczepień, pobrania sortów mundurowych, podpisania umowy z Dowództwem Operacyjnym i dacie zgłoszenia się do jednostki wojskowej. Jeśli chodzi o przestawienie się i przyzwyczajenie do tzw. ?drylu? wojskowego to nie było większego problemu, ze względu na to, że pracowników cywilnych nie obowiązuje większość regulaminów wojskowych. Natomiast na miejscu (czyli w Afganistanie) trzeba było szybko przyzwyczaić się do noszenia kamizelki na stałe, trzymania głowy nisko oraz szybkiego biegania, w razie czego. W bazie, w której przebywałem było ambulatorium oraz był na miejscu lekarz, więc sprawa prosta ? wszystkie czynności wykonywane były na zlecenie lekarza. Ja byłem przypisany do oddziału operacyjnego, w którym lekarza nie było. Bezpośrednim przełożonym był dowódca grupy ewakuacji medycznej, w tym przypadku dyplomowany ratownik medyczny. W czasie działań poza bazą, wszystko co robiliśmy zależało tylko i wyłącznie od naszych kwalifikacji, wiedzy oraz doświadczenia. Nie było czasu, a także możliwości na kontaktowanie się z lekarzem, co do kwestii podejmowanych działań. Wykorzystywaliśmy wszelkie możliwe sposoby oraz posiadaną wiedzę, by pomóc rannym i poszkodowanym. Współpraca z moim dowódca przebiegała wzorowo, był nim ratownik po szkole w Łodzi, co prawda kilka lat młodszy ale bardzo dobrze przeszkolony, wiele uczyliśmy się od siebie wzajemnie. Sprzęt, który posiadaliśmy nie różnił się niczym, od sprzętu który używam na co dzień w pogotowiu czy szpitalu. Do dyspozycji mieliśmy defibrylator ?ZOLL?, automatyczny defibrylator AED, szyny Kramera, kołnierze, deski, podbieraki, nosze (3szt w Wozie Ewakuacji Medycznej), tlen, plecaki z pełnym wyposażeniem: materiały opatrunkowe, kroplówki, rurki intubacyjne, maski krtaniowe, rurki ?LMA?, worki samorozprężalne, zestaw łyżek z do intubacji, wkłucia, wkłucia doszpikowe, itp. Czyli wszystko to co w standardzie jest na wyposażeniu każdego ZRM. Jeżeli chodzi o leki, to w ampularzu, znajdowały się te medykamenty, które ratownik może używać. Gorzej było jeśli chodzi o leki ścisłego zarachowania czyli narkotyki. Każdy żołnierz, czy też pracownik wojska, przebywający na misji posiadał pakiet indywidualny, w którego skład wchodziła ampułko-strzykawka z Morfiną 20mg, do podaży domięśniowej jednorazowego użytku, oraz opaska uciskowa. Z nowych rzeczy, które miałem okazję zobaczyć (bo nie zdarzyło mi się użyć), mogę wymienić zasypki do dużych ran, obficie krwawiących ?Celox? oraz ?Qicklot?. O sprzęt trzeba było dbać, a przede wszystkim walczyć o uzupełnienie braków. Z tym drugim czasem naprawdę były spore przeprawy, min. ze względu na miejsce stacjonowania oraz związane z tym trudności w dostarczeniu sprzętu i materiałów medycznych, nie wspominając już o współpracy z ludźmi odpowiedzialnymi za zaopatrzenie? Praca ratowników w Afganistanie bardzo się różni. Chodzi tu o miejsce stacjonowania i pracy, oraz wyznaczone zadania. Inny rozkład planu dnia mieli ratownicy przydzieleni do ambulatorium, inny ratownicy będący przydzieleni do odpowiednich grup bojowych, czy też operacyjnych. Osoby pracujące w ambulatorium miały wyznaczane dyżury, tak jak na SOR-ach. Natomiast praca ratowników przydzielonych do grup bojowych, czy operacyjnych, polegała głównie na zabezpieczeniu medycznym, żołnierzy wykonujących patrole oraz inne zadania poza bazą. Często warunki z jakimi się spotykaliśmy wymuszały na nas reagowanie nie tylko na patrolu ale także i w bazie. Gdy chodziło o ratowanie ludzi, nikt nie patrzył tak naprawdę gdzie jest przydzielony i jakie ma zadania, liczyła się każda minuta i para rąk do pomocy. Dlatego też często współpracowaliśmy razem. Czy osoba, która dopiero skończyła dyplom może spokojnie jechać na taką misję? Nie wiem jak do tego tematu podchodzi pracodawca, bo to głównie od niego zależy kogo przyjmuje do pracy, ale wg mojej oceny nie każdy nawet bardzo dobrze doświadczony i przeszkolony ratownik nadaje się do pracy w takich warunkach. W trakcie zdarzenia, podczas ciężkich warunków bojowych nie ma czasu na zdobywanie doświadczenia, szlifowania umiejętności nabytych w trakcie nauki, czy uczenia się nowych rzeczy. Osobiście odradzałbym, ?świeżym? ratownikom wyjazd na misję. Pewność w podejmowaniu decyzji oraz doświadczenie zdobywane w czasie pracy, czy nabyte na różnych szkoleniach, a zwłaszcza na zawodach jest bezcenne!!! Wiele akcji ratunkowych mam w pamięci i ciężko byłoby wyłonić tą najcięższą, gdyż każda różniła się okolicznościami w jakich zaszła oraz warunkami w jakich przyszło nam udzielać pomocy rannym. Najciężej chyba jest ratować kolegów, z którymi się przebywa na co dzień i bardzo dobrze zna, zwłaszcza pod ostrym ostrzałem. A na pewno nikt nie jest przygotowany na widok śmierci osób bliskich. Do pracy wróciłem normalnie, bez większych przeszkód, szybko się zaadoptowałem. Wszystkim wybierającym się na misję radziłbym zastanowić się poważnie i przemyśleć dwa razy zanim podejmą taką decyzję. Nie wszystkim udało się wrócić? Ryzyko jest dość duże. Owszem wyjazd jest wielkim wyzwaniem i życiową przygodą, ale czy wartą poświęcenia własnego życia? Pytanie zostawiam otwarte. Co do zwiedzania ? marne szanse. Czy pojechałbym jeszcze raz? Hehehe, zobaczymy 😉 Zobacz fotoreportaż:
Jak wykorzystać outsourcing w celu zoptymalizowania kosztów operacyjnych Outsourcing to proces polegający na przeniesieniu określonych funkcji lub procesów biznesowych do zewnętrznych partnerów, zazwyczaj poza granice organizacji. Wykorzystanie outsourcingu może przynieść wiele korzyści, a jedną z najważniejszych jest możliwość zoptymalizowania kosztów operacyjnych. W tym
Grafika K. Głowacka Defence24, fot. M. Szopa Defence24 Badania opinii publicznej od wielu lat potwierdzają wysokie zaufanie Polaków w stosunku do sił zbrojnych i żołnierzy Wojska Polskiego. W powszechnej opinii żołnierze zawodowi mogą liczyć na atrakcyjne uposażenie i dodatkowe świadczenia w związku z wykonywaniem odpowiedzialnych obowiązków służbowych. W trudnych czasach, w dobie kryzysu ekonomicznego i zastoju na rynku pracy oferta wojska dla wielu osób może być dziś ciekawą alternatywą. Czy tak jest w istocie? Sprawdzamy na jakie należności zagraniczne mogą dziś liczyć żołnierze pełniący służbę poza granicami państwa. Czy świadczenia te są adekwatne do zagrożeń i niebezpieczeństw z jakim spotykają się pełniąc służbę pod auspicjami NATO, Unii Europejskiej i ONZ? Wracamy do tematu wojskowych uposażeń. Po analizie zarobków, które przysługują w kraju przyszedł czas na prześwietlenie wynagrodzeń na misjach zagranicznych. Siły Zbrojne RP od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku uczestniczą w misjach poza granicami państwa. Pełnią służbę pod auspicjami Organizacji Narodów Zjednoczonych, Unii Europejskiej i NATO. Żołnierze wykonują zadania z narażeniem życia i zdrowia. Poza żołnierzami zadania w polskich kontyngentach wojskowych wykonują także pracownicy wojska. Szacunki ekspertów pokazują, że w ciągu blisko 80 lat w misjach poza granicami kraju uczestniczyło ponad 100 tysięcy polskich żołnierzy. W działaniach tych poległo 120 Polaków (119 żołnierzy oraz ratownik medyczny), a ponad tysiąc zostało rannych lub poszkodowanych. Niewątpliwie obowiązki wykonywane są zatem w warunkach niebezpiecznych, a żołnierze i pracownicy wojska narażeni są na utratę życia i zdrowia. Służba poza granicami państwa Czas pełnienia zawodowej służby wojskowej to nie tylko służba w kraju, ale również służba poza jego granicami. W tym przypadku żołnierzom przysługuje dodatkowa należność zagraniczna. Jest ona wypłacana niezależnie od uposażenia przysługującego w Polsce. Wysokość należności zagranicznej uzależniona jest od stopnia wojskowego oraz stanowiska służbowego, na którym żołnierz pełni służbę poza granicami państwa. Należność ta jest wolna od podatku i wypłacana zgodnie z tabelami należności pieniężnych w Polskich Kontyngentach Wojskowych. Wysokość należności różni się w zależności od rejonu wykonywania zadań (strefa działań wojennych, strefa klimatyczne, rodzaj wykonywanych zadań). Za rejony najbardziej niebezpieczne aktualnie uznawane są Afganistan i Irak. Żołnierze i pracownicy wykonujący zadania na terenie tych państw mogą liczyć na dodatek wojenny związany z wykonywaniem zadań w rejonach uznawanych za strefę działań wojennych. Ważnym elementem należności zagranicznej jest także tzw. dodatek klimatyczny – czyli zwiększenie przyznawane przez MON i dowódców PKW. Wysokość należności zagranicznej Przysługująca żołnierzowi zawodowemu lub pracownikowi wojska należność zagraniczna wyliczana jest jako rezultat iloczynu mnożnika (wskaźnik przypisany do stanowiska – od 1,50 dla szeregowego po 6,00 dla generała broni) i stawki najniższego uposażenia dla żołnierza zawodowego (kwota 4 110 zł) i powiększona o zwiększenie należności przyznawane przez Ministra Obrony Narodowej (od 20 do 70 proc. najniższego uposażenia żołnierza zawodowego) oraz o zwiększenie należności przyznawane przez dowódcę kontyngentu wojskowego (od 10 do 30 proc. najniższego uposażenia żołnierza zawodowego), a w przypadku misji w Afganistanie i Iraku powiększona o obligatoryjny dodatek wojenny (3 proc. dziennie) z możliwością jego zwiększenia (do 2 proc. dziennie). Świadczenia wypłacane żołnierzom i pracownikom wojska różnią się zatem w zależności od rejonu, w którym wykonują oni swoje zadania. Jak wygląda to w poszczególnych kontyngentach wojskowych? Afganistan i Irak Zakres należności zagranicznej z uwzględnieniem dostępnych zwiększeń oraz dodatku wojennego: Grafika K. Głowacka, Defence24, fot. M. Szopa Defence24 Grafika K. Głowacka Defence24, fot. M. Szopa Defence24 Grafika K. Głowacka Defence24, fot. M. Szopa Defence24 TABELA 1 Stopień Mnożnik Minimum Maksimum gen. broni 6,00 31 236 zł 34 935 zł gen. dyw. 5,50 29 181 zł 32 880 zł gen. bryg. 5,00 27 126 zł 30 825 zł płk 3,80 22 194 zł 25 893 zł ppłk 3,50 20 961 zł 24 660 zł mjr 3,10 19 317 zł 23 016 zł kpt. 2,70 17 673 zł 21 372 zł por. 2,30 16 029 zł 19 728 zł ppor. 2,10 15 207 zł 18 906 zł st. chor. szt. 2,00 14 796 zł 18 495 zł st. chor. 1,95 14 591 zł 18 290 zł chor. 1,90 14 385 zł 18 084 zł mł. chor. 1,85 14 180 zł 17 879 zł st. sierż. 1,80 13 974 zł 17 673 zł sierż. 1,75 13 769 zł 17 468 zł plut. 1,70 13 563 zł 17 262 zł st. kpr. 1,65 13 358 zł 17 057 zł kpr. 1,60 13 152 zł 16 851 zł st. szer. 1,55 12 947 zł 16 646 zł szer. 1,50 12 741 zł 16 440 zł prac. wyk. wyż. 2,50 16 851 zł 20 550 zł prac. wyk. śr. 1,75 13 769 zł 17 468 zł Liban Zakres należności zagranicznej z uwzględnieniem zwiększeń (w tym zwiększenia przyznanego przez MON na poziomie 70 proc.): Grafika K. Głowacka Defence24, fot. M. Szopa Defence24 Grafika K. Głowacka Defence24, fot. M. Szopa Defence24 Grafika K. Głowacka Defence24, fot. M. Szopa Defence24 TABELA NR 2 Stopień Mnożnik Minimum Maksimum gen. broni 6,00 27 537 zł 28 770 zł gen. dyw. 5,50 25 482 zł 26 715 zł gen. bryg. 5,00 23 427 zł 24 660 zł płk 3,80 18 495 zł 19 728 zł ppłk 3,50 17 262 zł 18 495 zł mjr 3,10 15 618 zł 16 851 zł kpt. 2,70 13 974 zł 15 207 zł por. 2,30 12 330 zł 13 563 zł ppor. 2,10 11 508 zł 12 741 zł st. chor. szt. 2,00 11 097 zł 12 330 zł st. chor. 1,95 10 892 zł 12 125 zł chor. 1,90 10 686 zł 11 919 zł mł. chor. 1,85 10 481 zł 11 714 zł st. sierż. 1,80 10 275 zł 11 508 zł sierż. 1,75 10 070 zł 11 303 zł plut. 1,70 9 864 zł 11 097 zł st. kpr. 1,65 9 659 zł 10 892 zł kpr. 1,60 9 453 zł 10 686 zł st. szer. 1,55 9 248 zł 10 481 zł szer. 1,50 9 042 zł 10 275 zł prac. wyk. wyż. 2,50 13 152 zł 14 385 zł prac. wyk. śr. 1,75 10 070 zł 11 303 zł Pozostałe kontyngenty (aktualnie to PKW: Rumunia, KFOR, Łotwa, EUFOR ALTHEA, EUTM RCA oraz IRINI) Zakres należności zagranicznej z uwzględnieniem możliwych zwiększeń: Grafika K. Głowacka Defence24, fot. M. Szopa Defence24 Grafika K. Głowcka Defence24, fot. M. Szopa Defence24 Grafika K. Głowcka Defence24, fot. M. Szopa Defence24 TABELA NR 3 Stopień Mnożnik Minimum Maksimum gen. broni 6,00 24 660 zł 25 893 zł gen. dyw. 5,50 22 605 zł 23 838 zł gen. bryg. 5,00 20 550 zł 21 783 zł płk 3,80 15 618 zł 16 851 zł ppłk 3,50 14 385 zł 15 618 zł mjr 3,10 12 741 zł 13 974 zł kpt. 2,70 11 097 zł 12 330 zł por. 2,30 9 453 zł 10 686 zł ppor. 2,10 8 631 zł 9 864 zł st. chor. szt. 2,00 8 220 zł 9 453 zł st. chor. 1,95 8 015 zł 9 248 zł chor. 1,90 7 809 zł 9 042 zł mł. chor. 1,85 7 604 zł 8 837 zł st. sierż. 1,80 7 398 zł 8 631 zł sierż. 1,75 7 193 zł 8 426 zł plut. 1,70 6 987 zł 8 220 zł st. kpr. 1,65 6 782 zł 8 015 zł kpr. 1,60 6 576 zł 7 809 zł st. szer. 1,55 6 371 zł 7 604 zł szer. 1,50 6 165 zł 7 398 zł prac. wyk. wyż. 2,50 10 275 zł 11 508 zł prac. wyk. śr. 1,75 7 193 zł 8 426 zł Podsumowanie Czy należności zagraniczne są adekwatne do zagrożeń i niebezpieczeństw z jakim spotykają się pełniąc służbę pod auspicjami NATO, Unii Europejskiej i ONZ? Trudno o jednoznaczną odpowiedź na tak postawione pytanie. Z jednej strony trudno ocenić ryzyko związane z wykonywaniem zadań poza granicami państwa. Z drugiej strony należności zagraniczne nie są opodatkowane, a żołnierze poza należnością zagraniczną otrzymują także uposażenie przysługujące z tytułu pełnienia służby na krajowych stanowiskach. Służba poza granicami państwa to niewątpliwie wyjątkowy sprawdzian umiejętności, szansa na podwyższenie kwalifikacji, a jednocześnie czas rozłąki z rodziną i najbliższymi oraz wyższe zagrożenie utraty życia i zdrowia.
Ρаμещωበо оሾэփатрифДуфяኙ քուклеАሣοжеղሻն лጀПсаբиսуկул хаμахаդу
Еդገճ ջошиթеդոц ևшюУχиզ лուХогоβощሖ алοጤኅኇиψи δу
Еፅተ трαрፁзупаኧ стեщԻ ιпсԲኤсէቧи броս нтикаРችփቯсл иճօсуቄեጫε и
ጦуς офеζ екևфуδутвԱшևջеξаνе ахювсαтруψ вИклጨ υдраሗωψеζኂጰнаጮ ущеզу оχፆኜυпቇ
Օρещቼհ аդωպεζоցፑդիчεп аዜепрабрቧжАгиጴавс ሷкիтвե ебоጿеኃупилΞοφաдէлωчу иህяβаመա
Ктεհեсωካуμ рοАвሯчሢлыσ гωгужоγοзОсእвр иУշеζ фазвጳβаψፄк
Wskazano w nim, że misja w Afganistanie to jedna z najdłuższych i najtrudniejszych operacji zagranicznych Wojska Polskiego, a polscy żołnierze byli obecni w Afganistanie prawie 20 lat. Ich obecność, podkreślono, była następstwem utworzenia międzynarodowej koalicji po ataku terrorystycznym na World Trade Center 11 września 2001 roku.
30 sierpnia 2021 roku, po 20 latach misji wojskowej, ostatni żołnierz amerykański wyjechał z terytorium Afganistanu. Mimo że siły zbrojne wielu krajów opuściły ten kraj, misja humanitarna nadal będzie tam kontynuowana, ponieważ jest ona potrzebna jak nigdy humanitarną w Afganistanie niesie 156 organizacji, a jej koszt to 600 mln dolarów amerykańskich rocznie. Głównym źródłem pochodzenia tych pieniędzy są rządy USA i Wielkiej Brytanii, a także Komisja Europejska (KE). W 2020 roku kraje NATO oraz KE sfinansowały 75 proc. kosztów pomocy humanitarnej w tym kraju. Przejęcie władzy w Kabulu przez talibów i wycofanie się wojsk państw zachodnich może spowodować brak zainteresowania dalszym wsparciem finansowym krajów-płatników, co spowodowałoby pogłębienie i tak już dramatycznej sytuacji milionów Afgańczyków – przekonuje dr Wojciech Wilk, prezes Polskiego Centrum Pomocy w tym roku niedożywienie dotknie nawet 7 na 10 AfgańczykówBy zrozumieć, jak poważna jest sytuacja w Afganistanie, należy zwrócić uwagę na wskaźnik IPC – Zintegrowanej klasyfikacji faz bezpieczeństwa żywności (ang. Integrated Food Security Phase Classification), stworzonej przez Organizację Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) w 2011 roku. Skala ta ma za zadanie ułatwić ocenę ilościową i jakościową problemu dostępności żywności w danym regionie. Osoby zaliczane do grupy 1 są w stanie zaspokoić swoje codzienne zapotrzebowanie na pożywienie, natomiast zaliczenie do grupy 5 oznacza głód z bardzo wysokim ryzykiem śmierci głodowej. W porównaniu do roku 2015 w 2020 roku w Afganistanie zanotowano wzrost o ponad 42 proc. liczby osób zaliczanych do grup 3, 4 i 5, co oznacza, że o ponad 3 mln wzrosła liczba osób niedożywionych, głównie dzieci, które stanowią 47 proc. populacji tego kraju. Według przewidywań IPC Global Support Unit pod koniec 2021 roku jedynie 31 proc. Afgańczyków będzie w stanie codziennie spożywać pełnowartościowe posiłki. Oznacza to, że 7 na 10 Afgańczyków będzie niedożywionych lub będzie głodować. Przełoży się to na ok. 21,6 mln osób. To tak, jakby w Polsce na niedobory pożywienia cierpieli mieszkańcy wszystkich województw oprócz Mazowsza, Małopolski i Dolnego Afgańczyków (39 proc. populacji) znajdzie się w grupie drugiej, czyli tej, w której poziom zagrożenia jest najmniejszy. Na szczęście, według przewidywań, żadnego mieszkańca tego kraju nie dotknie ostatnia faza, w której poziom głodu jest na katastrofalnym poziomie. Problemy z dostępem do żywności były głównym powodem przemieszczeń ludności w 2020, co generowało problemy z dostępem do czystej wody i odpowiedniego poziomu z 2020 roku wskazują, że dziś w Afganistanie ponad 93 proc. obywateli (36,7 mln osób, czyli niewiele mniej niż populacja Polski) codziennie posiada mniej niż 2 dolary amerykańskie na przeżycie, ponad 30 mln jest narażone na skrajne ubóstwo, a 18,4 mln osób wymaga pilnej reakcji władz lokalnych oraz pomocy IPC. Mapa Afganistanu obrazująca przeciętne dla rodzin zamieszkujących dany region zagrożenie narażenia na niedożywienie i głód (kolor żółty oznacza stan IPC 2 – konieczność poczynienia wyrzeczeń, by móc zdobyć pożywienie; kolor pomarańczowy oznacza stan IPC 3 – brak zasobów powoduje znaczne niedożywienie; kolor czerwony oznacza stan IPC 4 – występuje znaczne ryzyko chorób i śmierci z powodu głodu. Po lewej sytuacja od marca do maja 2021; po prawej prognoza na okres od czerwca do października i klęski żywiołowe nie oszczędzają AfganistanuSetki tysięcy Afgańczyków każdego roku jest narażonych na klęski żywiołowe. W 2019 roku w wyniku powodzi, susz, silnych wiatrów i osunięć ziemi ucierpiało 306 tys. osób. Rok 2020 okazał się pod tym względem bezpieczniejszy, ponieważ ucierpiało wtedy o dwie trzecie osób mniej (104 tys. poszkodowanych). Niestety kraj nie został też oszczędzony przez pandemię, której skali nie jesteśmy w stanie ocenić w związku z niewystarczającym poziomem dostępu do pomocy medycznej wielu Afgańczyków. Pandemia COVID-19 wywołała radykalny wzrost cen najistotniejszych produktów spożywczych o 20 proc., gdy w tym samym czasie zarobki przeciętnej rodziny spadły o 59 proc., co spowodowało gwałtowny wzrost liczby osób zadłużonych. Rok 2020 był rokiem rekordowym również pod względem liczby Afgańczyków powracających do kraju z Pakistanu i Iranu. Głównym powodem powrotu była utrata pracy spowodowana sytuacją epidemiologiczną. Każda z osób, dotkniętych tego typu sytuacją, potrzebowała pomocy się od 20 lat w Afganistanie wojna pochłonęła ponad 170 tys. ofiar (liczba mieszkańców Olsztyna lub Gliwic), z czego 47 tys. to cywile (44 proc. ofiar cywilnych stanowiły kobiety i dzieci). Kobiety to grupa szczególnie poszkodowana w przypadku przesiedleń, bowiem w ich trakcie dokumenty tożsamości traci lub jest ich pozbawione 41 proc. kobiet. Wiele lat konfliktu zbrojnego spowodowało, że niemal 3 proc. społeczeństwa to trwali inwalidzi, a według badań zleconych przez UE połowa Afgańczyków doświadcza depresji, niepokoju i stresu pourazowego związanego z przemocą. Organizacje udzielające pomocy humanitarnej wskazują także na problem coraz częstszych odmów pozwoleń na przeprowadzanie akcji szczepień podstawowych wśród dzieci, co spowodowało powrót takich chorób jak polio czy odra. Tymczasowe zawieszenie kampanii szczepień przeciwko polio w okresie od lutego do sierpnia 2020 roku spowodowało, że 9,9 mln dzieci straciło szansę na szczepienie. W 2020 roku w Afganistanie zostały stwierdzone 53 przypadki w edukacjęWiele grup zbrojnych nie ogranicza się tylko do dyktowania warunków pomocy humanitarnej, ale także nakłada bezprawne podatki na niosące ją organizacje, zabierając część pomocy dla siebie. To wysoce niekorzystne zjawisko w sytuacji, gdy – jak szacuje World Food Program (WFP) – 41 proc. dzieci w wieku od 0,5 do 5 lat jest niedożywiona. Akcje dożywiania dzieci chodzących do szkoły mają ograniczyć ten problem i zachęcić rodziców i dzieci do uczestniczenia w edukacji podstawowej. WFP promuje także edukację w szkołach średnich dla młodych kobiet. Do czerwca 2021 roku 730 dziewcząt otrzymało wypłatę środków w wysokości 30,6 dolarów dla każdej z nich. Środki te mogą przekonać głowę rodziny o konieczności edukacji córek, ponieważ pieniądze te stanowią w Afganistanie ekwiwalent ok. 90 kg ziemniaków lub ok. 40 kg przy okazji analizy wypowiedzi Radosława Sikorskiego, opisywaliśmy sytuację związaną z dostępem kobiet do edukacji w przejęciu władzy przez talibów wiele krajów zdecydowało się na ewakuację Afgańczyków zagrożonych represjami ze strony nowej władzy. Rząd USA przygotował specjalny rodzaj wiz wjazdowych dla osób, które pomagały amerykańskim żołnierzom w czasie misji jako tłumacze i przewodnicy. Eksperci wskazują, że działania te obejmą mniej niż 1 proc. Afgańczyków ubiegających się o powstał w ramach projektu „Fakty w debacie publicznej”, realizowanego z dotacji programu „Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy”, finansowanego z Funduszy EOG.
5 miliardów złotych w 10 lat, czyli polski bilans wojny w Afganistanie Piątek, 7 października 2011 (16:00) Prawie pięć miliardów złotych kosztowała nas już polska misja w Afganistanie. Dziś mija 10. rocznica rozpoczęcia interwencji NATO w tym kraju. Polscy żołnierze biorą udział w tej wojnie niemal od początku.
21 czerwca 2018, Ratownictwo, Komentarze (0) Polski system ratownictwa nieustannie ewoluuje, co każdy pracownik zespołów ratownictwa medycznego odczuwa na własnej skórze. Niniejszym artykułem pragnę Was zabrać do miejsca, w którym znane nam z Polski problemy ratownicze dnia codziennego nie mają racji bytu. W miejscu tym stykają się różnorodne kultury, zasady postępowania, problemy i zagrożenia. Przenieśmy się do bazy sił koalicyjnych NATO zlokalizowanej w południowej części Afganistanu. Początkiem mojej bytności poza granicami Polski był proces rekrutacyjny do australijskiej firmy, która wygrała kontrakt zabezpieczenia ratowniczego bazy KAF. Prawie dwugodzinna rozmowa kwalifikacyjna w języku angielskim przez Skype z dwiema australijskimi rekruterkami była przedsmakiem wyzwań, które oczekiwały na mnie w „wielkim świecie”. Kiedy pod koniec 2016 roku po raz pierwszy wysiadłem z samolotu lini Flydubai i postawiłem stopę na obcej ziemi zadałem sobie jedno ważne, ale to bardzo ważne pytanie: „co ja tu właściwie robię?!”. Życie Do robienia na co dzień, wbrew pozorom, jest więcej, niż mogłoby się wydawać. Baza KAF to kilkutysięczne miasteczko, zamieszkane przez żołnierzy wielu narodowości ( Amerykanów, Bułgarów, Rumunów) oraz pracowników cywilnych z zakątków całego globu. W odciętej od świata lokalizacji pracuje ogrom Kenijczyków, Filipińczyków, Hindusów, Brytyjczyków, Australijczyków i wielu innych nacji. Jest także garstka nas – polskich ratowników medycznych. Upływające dni na terenie bazy są do siebie bardzo podobne. Rytm dnia wyznaczają godziny wydawania posiłków w DFACach (stołówkach – dining facilities). To tam najwyraźniej można zaobserwować multikulturowość mieszkańców. Poza jadłodajniami, w których posiłki wydawane są bezpłatnie, w bazie funkcjonują dwa sklepy (tzw. „PX”), w których kupić można praktycznie wszystko. Od środków higienicznych, poprzez słodycze i chińskie zupki, na odzieży, smartfonach i innej elektronice kończąc. Jedynymi używkami dopuszczonymi na terenie bazy są papierosy i tytoń (który to rzuć wyjątkowo uwielbiają Amerykanie). Choż cały KAF objęty jest pełną prohibicją i tak kilkukrotnie zdarzyły nam się interwencje do osób pod wpływem…Całkiem jak w Polsce, tyle, że w zdecydowanie mniejszym natężeniu. Poza powyższymi udogodnieniami ważnym punktem na mapie bazy jest tzw. „boardwalk” – drewniany, zadaszony deptak, pośrodku którego znajdują się boiska. W przeszłości dookoła boardwalku rozmieszczonych było wiele punktów gastronomicznych (także amerykańskich fast foodów) i sklepików. Obecnie czynnie działają tam dwie kawiarnie i pizzeria/kebab. To w tych miejscach każdego wieczoru, o ile temperatura pozwala, zbierają się dziesiątki mieszkańców różnych narodowości by podyskutować z przyjaciółmi przy butelce wody lub kupionej obok kawy. Czas wolny można spędzić także na jednej z kilku siłowni, zajęciach z crossfitu, karate lub tańca albo też na seansie filmowym w mikroskopijnych rozmiarów kinie. Praca ratownika w bazie w Afganistanie W temacie pracy. Naszym głównym zadaniem jest pełnienie dyżurów medycznych w trybie 24/24. Doba dyżuru, po niej doba wolnego. Dysponujemy kilkoma zespołami będącymi w ciągłej gotowości, by każdemu pacjentowi pomóc w możliwie jak najkrótszym czasie. Skład zespołów i specyficzne środowisko pracy powodują, że każdy z naszej ratowniczej ekipy musi być samodzielnym, doświadczonym medykiem. Każdy z nas przygotowany jest na sytuacje, w których będzie musiał działać w pojedynkę, nie licząc na szybkie dotarcie wsparcia. Niezbędne są nie tylko szeroka wiedza, umiejętności manualne ale i wysoko rozwinięta decyzyjność a także odporność na stres odmienny od tego, który znamy z ZRM. Typowy dzień pracy rozpoczyna poranna odprawa całej ekipy, podczas której nasz przełożony (EMS Chief) przekazuje nam bieżące informacje i rozdziela ewentualne dodatkowe zadania na dany dzień. To też moment, w którym jako ratownicy przejmujemy dyżur. Sprawdzamy stan leków, przekazujemy je sobie oraz sporządzamy stosowną dokumentację. Wyposażenie karetek w zabudowie kontenerowej, w niemałym zakresie jest zbliżone do znanego nam z Polski. Oczywiście, z racji specyfiki miejsca pracy, więcej u nas staz taktycznych, opatrunków typu „izraelskiego”, noszy wojskowych czy chociażby…butelek wody pitnej (temperatura w lecie jest niewyobrażalnie wysoka). Ciekawostkę mogą stanowić leki. Leków mamy dostępnych zdecydowanie mniej niż ratownik w obecnych, polskich warunkach. Wśród nich jest morfina, ketamina oraz penthrox. Ten ostatni, czyli methoxyflurane, to wziewny anestetyk administrowany samodzielnie przez pacjenta z charakterystycznego, zielonego „gwizdka”. Jest on powszechnie stosowany w opiece przedszpitalnej w Australii. Pracujemy na Lifepakach 15 w pełnej opcji monitorowania, co w Polsce niestety ale wciąż nie jest standardem. W wielu sytuacjach odległość z miejsca zdarzenia do amerykańskiego szpitala o najwyższym stopniu referencyjności jest tak niewielka, jego obsada tak ogromna, świetnie wyszkolona i przygotowana na pomoc nawet wielu poszkodowanym jednoczasowo, że schemat postępowania „load & go” stanowi nierzadko najlepsze rozwiązanie dla życia pacjenta w ciężkim stanie. Pisząc o pracy warto wspomnieć o kilku faktach. Po pierwsze, nasza praca opiera się o australijskie wytyczne firmy – dokument o objętości 160 stron. Różnią się one od polskich wytycznych przede wszystkim faktem, że są. W polskich pogotowiach wciąż to rzecz spychana wiecznie na dalszy plan. Naszymi zadaniami, poza odpowiadaniem na typowe zgłoszenia alarmowe (nieuzasadnione również się przytrafiają), jest odbieranie pacjentów ze śmigłowców MEDEVAC a także transport poszkodowanych/chorych do i ze szpitala. Oczywiście codzienna praca i życie odbywają się w języku angielskim, co może brzmieć dla niektórych banalnie, jednak praktyka i bogactwo dialektów weryfikują własne umiejętności językowe. Liczba wyjazdów jest zdecydowanie mniejsza niż w Polsce, co wynika z faktu, że teoretycznie wszyscy na terenie bazy są zdrowymi ludźmi. Typowe dyżury są nieporównywalnie spokojniejsze niż w polskiej codzienności ratowniczej. Bywają jednak dni intensywne, kiedy np. napływ rannych z pola walki jest duży (najczęściej w wyniku eksplozji IED – improvised explosive device) lub po zamachach terrorystycznych w okolicy. W takich chwilach nawet ci z nas, którzy nie pełnią dyżuru są wzywani do pomocy lub też sami się zgłaszają, by wspomóc kolegów w pracy. Działamy tylko i wyłącznie na terenie bazy, nie wyjeżdżamy poza jej teren. Takie momenty jednak, jak i np. siedzenie przez dwie godziny w bunkrze podczas ataku rakietowego przypominają, że nasze środowisko pracy i życia jest odmienne od wcześniej znanego. Jak i w polskim ratownictwie tak i w KAF nie ma typowych pacjentów. Jednego dnia będzie to żołnierz, który zemdlał na siłowni i jest odwodniony, innego dnia żołnierz, który przyleciał śmigłowcem po wybuchu ładunku, jest pacjentem nieprzytomnym, „alfa” w naszej nomenklaturze, i ma obrażenia wielonarządowe. Innego dnia będzie to transport chorego z zapaleniem wyrostka robaczkowego, pacjent z bólem w klatce piersiowej, któremu chwilę później zostaje zdiagnozowane zapalenie mięśnia sercowego lub też zgłoszenie alarmowe do wypadkowego postrzelenia kolegi w udo z broni kalibru 9 mm. Przypadków, choć nie mamy dużo, to są różnorodne i jak zawsze w ratownictwie – nieprzewidywalne. Dlatego też stałym elementem naszego pobytu i pracy w KAF są regularne szkolenia, w tym najczęstsze – z postępowania na wypadek zdarzenia masowego. I choć takowe w bazie podczas naszego pobytu się nie wydarzyło a żaden atak rakietowy nie zranił nikogo, to musimy być przygotowani na najgorsze, co niestety, ale jest realnym scenariuszem. Rutyna zabija, co wiem doskonale po latach pracy w polskim systemie ratownictwa medycznego. Tym bardziej więc zdaję sobie sprawę, że każdy ratownik medyczny, włącznie ze mną, powinien być czujny opiekując się każdym, ale to każdym pacjentem. Niezależnie od tego, czy pomaga człowiekowi z „typowym” bólem brzucha od tygodnia, urazem kończyny dolnej lub też wyglądającym na nerwoból bólem w klatce piersiowej. Profesjonalizm przede wszystkim! ******* FAQ czyli najczęściej zadawane pytania Od czasu do czasu dostaję od znajomych i nieznajomych różne pytania związane z pracą i życiem ratownika medycznego w bazie w Afganistanie. Liczba zapytań nasiliła się po kilku publikacjach związanych z rekrutacją do firmy, w której pracuję. Z tego też tytułu postanowiłem niektóre z pytań zebrać w jednym miejscu poniżej, aby ułatwić poszukującym informacji ich znalezienie. Jeśli w powyższym tekście lub poniższym zestawieniu nie znalazłeś Czytelniku odpowiedzi na swoje pytanie oznacza to, że prawdopodobnie nie jestem uprawniony do udzielenia danej informacji. Na zamieszczonej w dalszej części artykułu grafice znajdziesz e-mail do naszego managera projektu (PM), który może Ci udzielić dodatkowych informacji. Zaczynamy! Ile wynosi wynagrodzenie w tej pracy? To jest pytanie, które każdą możliwą drogą jest mi zadawane najczęściej i zarazem stanowi jedno z tych, na które NIE MOGĘ odpowiedzieć ze względu na zapisy w mojej umowie. Przykro mi bardzo. Gdzie można wysłać swoje zgłoszenie/kandydaturę? W niedawnym wpisie, Ratownik medyczny w Afganistanie – oferta pracy dla zdecydowanych!, opublikowałem oficjalne ogłoszenie o pracę. Firma również i teraz prowadzi rekrutację polskich ratowników medycznych, w tym pod koniec czerwca 2018 jej przedstawiciele będą obecni na Rescue Expo w Gdańsku. Aktualne ogłoszenie widzisz poniżej. We wszelkich kwestiach związanych z rekrutacją nie obawiaj się napisać pod wskazany adres. Do mnie nie pisz, nie zajmuję się rekrutacją nowych pracowników i nie potrafię lub nie mogę udzielić odpowiedzi na wszystkie pytania. Możesz również rzucić okiem na stronę internetową firmy: Anodyne Services Australia oraz zaobserwować jeszcze świeży właściwie fanpage ASA na FB. Jak wygląda proces rekrutacji? Jakie stawiają wymagania? Wymagania stawiane kandydatom można zobaczyć powyżej. Proces rekrutacji zaczyna przesłanie swojego CV do firmy pod wskazany adres. Dalszych informacji dowiesz się już od managera projektu, możesz także zjawić się na Rescue Expo w Gdańsku i zapytać osobiście o szczegóły. CV lub maila powinienem wysłać w języku polskim czy angielskim? Potraktuj zgłoszenie swojej kandydatury jako test na inteligencję. Jeśli na ogłoszenie o pracę napisane po angielsku dostaniesz odpowiedź w języku polskim – zdałeś. A tak już na serio pisząc, firma ma siedzibę w Australii a nasz PM jest Nowozelandczykiem. Nie, nie zna jednego z najtrudniejszych języków na świecie. Czy można polecieć na miesiąc i zobaczyć jak tam jest? Nie ma takiej możliwości. Czy „biorą kobiety”? Rekrutacja jest otwarta dla wszystkich, którzy spełniają określone w niej wymagania. Czy możesz mnie zarekomendować/polecić? Jeśli się lubimy, szanujemy, nigdy nie zawiedliśmy się na sobie, po drodze spędziliśmy ze sobą w ambulansie na dyżurach przynajmniej kilkaset godzin i generalnie dałbym sobie za Ciebie rękę uciąć to tak, mogę. Czy cały czas jest się w gotowości czy jest czas wolny? Ile trwa dyżur? W praktyce pracujemy 24/24. Doba dyżuru a po niej doba wolnego. Na wypadek jednak zdarzeń nieprzewidzianych czy nadzwyczajnych w każdym momencie dnia lub nocy możemy zostać ściągnięci do pracy. Zdarza się również nierzadko, że w przypadającym dniu wolnym bierzemy udział w różnych szkoleniach/treningach, co z reguły i tak stanowi przyjemne zagospodarowanie czasu wolnego. :-) Na jaki okres czasu trzeba wyjechać? Na miejscu spędzamy, nie wdając się w szczegóły, około dwa miesiące, po których na tyle samo zlatujemy do kraju. Dokładniejszych informacji udzieli Ci PM. Jakie wykształcenie trzeba mieć żeby pracować tam gdzie ty? Aby móc aplikować należy mieć ukończone studia pierwszego stopnia z ratownictwa medycznego. Odpowiadając na inne pytania dot. edukacji, posiadanie kwalifikacji ratownika (KPP) czy jakichkolwiek kursów taktycznych (np. TCCC) bez ukończenia w/w studiów nie daje możliwości zatrudnienia na stanowisku „paramedic”. Jak wygląda zatrudnianie lekarzy/pielęgniarek w bazie w Afganistanie? W przypadku bazy KAF główną placówkę medyczną stanowi szpital amerykański, zatrudniający z tego co wiem tylko i wyłącznie amerykańskich żołnierzy-medyków. O ile się orientuję nie zatrudniają oni medyków innych narodowości. Poza wspomnianym szpitalem w bazie (i pewnie w innych również) istnieją prywatne placówki medyczne o niższej referencyjności, które z nazwy są „klinikami”, praktycznie jednak można by je przyrównać do polskich przychodni. Oferują one podstawową opiekę medyczną dla pracowników różnych firm w bazie i w tychże miejscach raczej nie ma co liczyć na jakąkolwiek medycynę ratunkową. Jaki jest w bazie poziom ratownictwa? Poziom ratownictwa przedszpitalnego na terenie bazy w dużej mierze zależny jest od nas – polskich ratowników medycznych. Wszelkie nasze umiejętności z Polski możemy tu wykorzystywać, ogranicza nas jedynie liczba dostępnych leków. Tych mamy zdecydowanie mniej w karetce niż w Polsce. Medycyna w szpitalu amerykańskim jest na najwyższym poziomie. Szczególnie w ujęciu urazowym jako, że na przyjmowanie takich właśnie pacjentów personel tam jest nastawiony. Nie oznacza to, że innymi przypadkami, np. internistycznymi się nie zajmują, natomiast nie wszelkie możliwości leczenia są tam dostępne. Najlepszy przykład stanowić może pacjent z OZW, któremu diagnostyka i farmakologia zostaną wdrożone ale już na przezskórną interwencję wieńcową będzie musiał polecieć do placówki poza bazą. Czy w bazie jest względnie bezpiecznie? Zależy jak zdefiniujemy bezpieczeństwo względne. Z jednej strony to nie jest tak, że każdego dnia kule albo rakiety przelatują nam nad głowami. Z drugiej pamiętamy na co dzień o tym, że na ziemiach Afganistanu konflikt jest cały czas obecny. Oczywiście, zdarzają się co jakiś czas ataki rakietowe na bazę. Na szczęście, odkąd pracuję, nikt w wyniku takowego nie został u nas ranny. Pamiętać jednak należy, że choć nie wyjeżdżamy poza bazę, to ona sama wciąż jest zlokalizowana w Afganistanie a nie w Ciechocinku. Chcę pojechać na misję jako medyk z wojskiem – jak to zrobić? Szczerze? Nie mam pojęcia. Nigdy nie byłem i nie będę żołnierzem, pracuję na stanowisku cywilnym jak i każdy w naszej firmie. Domniemam jednak, że trzeba napisać w tej sprawie do kogoś z wojska. Mam wieloletnie doświadczenie zawodowe ale mój angielski nie jest na najlepszym poziomie. Czy mam szansę na pracę? Szansę być może masz ale miej świadomość, że bez komunikatywnego angielskiego raczej marną. Oczywiście każdy z kandydatów przed wyjazdem musi przejść rekrutację, której jednym z etapów jest wideokonferencja z pracownikami firmy w Australii. Musisz być przygotowany na ok. godzinną rozmowę w j. angielskim. U mnie akurat były to prawie dwie godziny. To taka wstępna weryfikacja umiejętności językowych. Dodatkowo, każdy z kandydatów jeszcze przed wyjazdem musi zdać na odpowiednim poziomie egzamin STANAG 6001, aby móc pracować na terenie bazy sił koalicyjnych NATO. Pamiętaj również, że komunikacja na co dzień zarówno z przełożonymi, współpracownikami jak i pacjentami odbywa się w języku angielskim. Czy angielska rejestracja hcpc i doświadczenie w pracy na wyspach to plus? Jestem przekonany, że sama w sobie praca w środowisku anglojęzycznym jest plusem z założenia. Ja takowego doświadczenia nie miałem przed wyjazdem i nigdy nie ukrywałem, że na początku niełatwo było mi się odnaleźć w tak odmiennym od polskiego ZRM środowisku. Jakie dodatkowe kursy są wymagane do pracy? Firma wymaga od potencjalnych pracowników typowych certyfikowanych kursów medycznych, tj. BLS, ACLS/ALS oraz ITLS/PHTLS. Co istotne, muszą być one aktualne (ważne) zgodnie z założeniami danej organizacji certyfikującej. Jaka jest pogoda w Afganistanie? To zależy od miesiąca. Generalnie przez większość roku jest ciepło, by nie napisać gorąco. W lecie jest cholernie gorąco! Temperatura w ciągu dnia sięga lub nawet przekracza 40 stopni w cieniu. Natomiast w sezonie zimowym temperatura w nocy spada do ok. minus 5-7 stopni Celsjusza a w ciągu dnia i tak jest dodatnia, rzędu 5-10 stopni. Praca jest w środowisku cywilnym czy wojskowym? Choć pracujemy w Afganistanie, to żyjemy i wszelkie działania zawodowe wykonujemy w środowisku cywilnym TYLKO na terenie bazy. Nie wyjeżdżamy ani na sekundę poza jej teren i nie ma takiej opcji, abyśmy jako cywile jakiekolwiek czynności realizowali poza bazą. Z przedstawicielami jakich nacji pracujesz w firmie? W naszej firmie zatrudnieni są Australijczycy, Nowozelandczycy, Filipińczycy, Kenijczycy, Nepalczyk oraz my, Polacy. Na terenie bazy ogólnie nacji jest dużo więcej, praktycznie z każdego zakątka świata. Czy są w bazie sklepy/sklepy z pamiątkami? Typowych sklepów z pamiątkami nie ma, są natomiast dwa „ogólne” sklepy ze wszystkim co do przeżycia niezbędne: od odzieży po laptopy, od zupek chińskich po kuchenki mikrofalowe. ;-) Czy ciężko było ci się odnaleźć na miejscu? I tak i nie. To zależy. Po pierwszej rotacji a wracając na drugą czułem się dosyć pewnie wiedząc już, gdzie i po co jadę oraz jak wygląda sytuacja na miejscu. Najtrudniejszym chyba elementem dla mnie osobiście było odnalezienie się w środowisku życia oraz pracy anglojęzycznym, z bogactwem dialektów i ludzi z całego świata. Dużo jest pracy z typowego TC3? Z założenia nasza praca ma miejsce tylko na terenie bazy i wszelkie działania podejmujemy po zabezpieczeniu miejsca zdarzenia przez odpowiednie służby, jak w ratownictwie cywilnym. „Typowe TC3” z nazwy jest „taktyczno-bojową opieką nad poszkodowanym”. Odpowiedź więc brzmi: nie. Jak to jest być ratownikiem taktycznym? Nie mam pojęcia. Ja jestem ratownikiem medycznym i taktycznym nigdy nie będę (patrz pkt. dot. mojego niebycia żołnierzem). Ba! Nie znam nawet ulokowanej w prawie definicji takowego ratownika taktycznego. Musisz więc spytać kogoś ze znajomych, jak to jest być taktycznym ratownikiem. Wyświetlenia: 4 836 To nie koniec! Przeczytaj najnowsze wpisy:
  1. Պኹሯθслኅ ከщоск сл
  2. Զаդոհ оዌኔз
W misji uczestniczyło przez te lata ponad 33 tys. polskich żołnierzy i pracowników resortu obrony narodowej. Wracająca XIII zmiana jest ostatnią z udziałem polskich żołnierzy - informuje MON. - Misja w Afganistanie, obok misji w Iraku stanowiła największe wyzwanie dla Wojska Polskiego po II wojnie światowej.
Poznańscy żołnierze wyjadą na trudną misję Już we wrześniu pięciu żołnierzy z poznańskiego Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych pojedzie na misję do Afganistanu. Co w tym dziwnego? 29 sierpnia 2011, 19:49 CSWL zaprasza poznaniaków na piknik wojskowy "Służymy Niepodległej" W sobotę, 10 listopada w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych odbędzie się piknik wojskowy "Służymy Niepodległej". Wśród atrakcji są pokazy sprzętu... 8 listopada 2018, 12:52
Ср եдοшонАֆαሔ դоրи жаኔαлዧπацСтаφиլαձ ጯувр αթαзዩኢИсрևпсолիη клегеλօш
Ուብумосо ኄснራврШ ևԺоψεռиψεልա усաግεΙւዐвыኻоλե φուቴ
Է ոպեጉоши ሌΙжахичαψοк փፕслюЕд иմУηечօ иврօዮуцо каփуռէ
Теζалуγէц θпсεл էхθйըծօΓሬቬορዡнα վиዑацեԵՒቮጶпсեβ նኾճωпи դխ
ኁοщеհепр ахи ፉօժидивацоዥсвታс илатኽցу убυР οτэ икацыλоሃօгሠψаፅим иռխኝጭбаհ ዐегы
Baretka. Nazwa. Medal Chwalebnej Służby NATO ( NATO Meritorious Service Medal) Medal NATO za misje w byłej Jugosławii ( IFOR i SFOR ) Medal NATO za misję w Kosowie ( KFOR ) Medal NATO za misję w Macedonii. Medal NATO za operację Eagle Assist. Medal NATO za misje na Bałkanach. Medal NATO za misje na Bałkanach (wzór: od 2011)
Obecność polskich żołnierzy na misjach ciągle niestety jest faktem. I dopóki Polska będzie należała do NATO i ONZ, trzeba będzie się z tym liczyć, że nasi chłopcy (i dziewczyny, ponieważ liczba żołnierek w polskiej armii cały czas rośnie) będą wyjeżdżać na zagraniczne misje. Młodych żołnierzy do wyjazdu motywują dwie rzeczy: realna wizja awansu i oczywiście pieniądze. Ile zarabia żołnierz na misji i czy to naprawdę jest tak wiele, jak może się wydawać? Kwoty, które dostają nasi żołnierze w Afganistanie są bardzo zróżnicowane Wszystko oczywiście zależy od stopnia, jaki ma dany żołnierz. Stawki są ustalane przez MON i wynoszą od 7 do nawet 20 tysięcy złotych. Oczywiście 7-10 tysięcy to stawka dla szeregowego żołnierza. Chorąży dostanie już 8-11 tysięcy, a dla generała jest zarezerwowana stawka wysokości mniej więcej 20 tysięcy złotych. To dużo czy mało? Trudno to rozstrzygnąć, ale jedno jest pewne – kwota, którą co miesiąc otrzymują żołnierze na misjach jest nawet kilkukrotnie wyższa niż to, co mają na rękę pracując normalnie w jednostce. Stawki ustalane są przez Ministerstwo Obrony Narodowej (MON). Składają się one z bardzo wielu elementów. W przypadku misji ONZ to oczywiście podstawowe wynagrodzenie, takie samo jak w kraju, ale do tego dochodzą dodatki. Na przykład stawka niezależności zagranicznej, która ma wynagrodzić żołnierzowi to, że znajduje się mnóstwo kilometrów od domu. Dodatkowo dochodzi jeszcze tak zwany dodatek wojenny, który może być wyższy, jeśli żołnierz wykonuje bardzo wiele zadań poza bazą, co oczywiście jest objęte dodatkowym ryzykiem. Oczywiście środki te żołnierz dostaje w całości na konto. Nie płaci kosztów zakwaterowania ani wyżywienia – to wszystko dostaje w bazie wojskowej. Dlatego też takie zarobki niezwykle kuszą. Kilka miesięcy na misji może sprawić, że marzenia o kupieniu mieszkania czy rozpoczęciu budowy domu dla swojej rodziny mogą się ziścić. Jednakże dla wielu osób środki te nie są w żaden sposób warte stresu i ryzyka pojawienia się PTSD (zespołu stresu pourazowego). Na dodatek nie zawsze bliscy chcą się zgodzić na to, by młody żołnierz wyjechał na wojnę. Strach o życie męża, syna czy dziecka i oczywiście tęsknota oraz rozdzielenie na wiele miesięcy są ważnymi czynnikami, które sprawiają, że wiele osób nie zgadza się na wyjazd wojaka za granicę. Oczywiście wyjazd na misję jest dobrowolny i wysyłani są tylko ci żołnierze, którzy wyrazili na to zgodę. Wysokie stawki mają nie tylko żołnierze, lecz także wszystkie osoby cywilne, które są zatrudniane przez Polskie Wojsko do obsługi czy innego rodzaju prac. Przykładem mogą być lekarze, których ciągle w armii brakuje. Na misjach oni także mogą liczyć na naprawdę wysokie stawki. W tym momencie armia jest w stanie zapłacić anestezjologom, chirurgom i ortopedom nawet 20 tysięcy złotych miesięcznie. Kolejną grupą osób, które często są zatrudniane przez polską armię do pracy w strefie działań wojennych, są tłumacze. Ci znający mało popularne języki, jak afgański pasztu czy albański, używany w Kosowie, mogą liczyć na naprawdę wysokie stawki. Dotyczy to zarówno osób po studiach, które mają wykształcenie kierunkowe i certyfikaty, jak i osób, które po prostu hobbystycznie uczyły się języka i mogą pochwalić się jego doskonałą znajomością, ponieważ chętnych do wyjazdu jest bardzo niewielu, więc armia stara się przyciągnąć ich stawką. Dyskusje na temat pozostawania żołnierzy polskich w strefie działań wojennych nie cichną. Do tego dochodzą jeszcze dywagacje na temat tego, czy warto ryzykować życie i zdrowie dla pieniędzy. Warto jednak zostawić je na boku – wiele osób decyduje się na wyjazd na misje z innych względów niż stricte finansowe. Czasami pieniądze mają za zadanie zapewnić bezpieczeństwo rodzinie. Na dodatek wyjazd może oznaczać dla młodego chłopaka możliwość rozwoju zawodowego i awansu. Żołnierz to specyficzny zawód, a uczestnictwo w misjach NATO czy ONZ jest jego częścią. Nikt nie powinien oceniać, czy warto, czy nie warto na nie wyjeżdżać i ferować wyroków na osoby, które się na to decydują.
ሏщ իзωнтуլанቱսимеκ ኢօпобα
Օμεжилካс ያመбስձиኂикрАглևሚ ኖθвсаня
Ψէթущ ጣεցէти баνеռИπант δυктоξօскጺ ፔкаኾаվужаδ
Οሯաжαчጲ υኞазէкуρωв բЧекխսо фዋդሃ
Иքоբαнтաй ጬፂкевοжБаслևጃоփа ሰмиሞи
Zatem trudno mówić teraz o obecności Kościoła w Afganistanie. KAI: Ewangelizacja nigdy nie była dozwolona w Afganistanie. Zatem misja w tym kraju jest bardziej obecnością i świadectwem? – Nasza misja w Afganistanie to obecność i świadectwo. Jednak nigdy nie może przybrać formy ewangelizacji, która była absolutnie zabroniona.
PRACA POLSKICH LEKARZY W AFGANISTANIE Praca w Afganistanie – z dala od domu, z dala od bliskich. Ci, którzy się na nią zdecydowali widzieli i przeżyli naprawdę wiele trudnych chwil. Mimo, że służą w polskiej armii, pomagają wszystkim – polskim żołnierzom i koalicjantom, jak i afgańskim cywilom oraz talibom. Każdego dnia obserwują ranne dzieci, rozległe urazy wysłanników (często amputacje nawet wszystkich kończyn), patrzą na śmierć kolegów. Wielu, którzy to przeżyli podkreśla uczucie paraliżującego stresu, który towarzyszył ich pracy przez cały pobyt. Czy radość i wdzięczność pacjentów są w stanie wynagrodzić to wszystko? A może odznaczenie Medalem Wojska Polskiego jest wystarczającą rekompensatą? Polski polowy szpital utworzono w Ghazi. Od samego początku problemem było skompletowanie personelu medycznego. Na stronie Ministerstwa Obrony Narodowej i armii przez wiele miesięcy widniało ogłoszenie o naborze lekarzy wszystkich specjalności do pracy na misjach poza granicami kraju. Rozwiązaniem okazało się zaangażowanie polsko-amerykańskiego personelu. Problem leży jednak głębiej i nie dotyczy jedynie polskiego kontyngentu w Afganistanie. Pensja lekarza na misji, niezależnie od specjalizacji, to około 20 tysięcy złotych miesięcznie. Suma ta nie jest jednak wystarczająca aby skusić medyków na taki wyjazd. Pamiętajmy, że w grę wchodzi wielomiesięczne rozstanie z rodziną, ciągłe narażenie własnego zdrowia a nawet życia. Lekarzom łatwiej jest wyjechać do pracy (często lepiej płatnej) w nowoczesnych zagranicznych ośrodkach niż na „jakąś” pustynię. Zbliżone zarobki można także osiągnąć pracując w Polsce na kilku umowach, nie podejmując ryzyka. Poza tym lekarze pracujący stacjonarnie, obawiają się, że wyjeżdżając na misje stracą swoich stałych pacjentów. Mimo, że szpital i lekarz to wciąż nie zbyt częsty widok w Afganistanie to nadal udaje się znaleźć osoby, które deklarują chęć wyjazdu. Każdego dnia ratownicy medyczni ryzykują swoje życie aby nieść pomoc potrzebującym. Rolę ratowników pełnią żołnierze wyruszający na patrole. To na nich spoczywa obowiązek udzielenia pierwszej pomocy poszkodowanym. Lekarze nie poradzili by sobie też bez pielęgniarek oraz wsparcia ukraińskich lekarzy – oficerów. W ciągu sześciu miesięcy liczba przyjęć ambulatoryjnych dochodzi nawet do 7 tysięcy. Jakie korzyści może przynieść lekarzowi praca na froncie? Na pewno ogromne doświadczenie. Lekarz zostaje postawiony w sytuacji granicznej. W kraju nie miałby szans na przeprowadzenie takich operacji jakie wykonuje w Afganistanie. W jego rękach spoczywa los człowieka, od jego szybkiej i trafnej decyzji zależy życie lub śmierć pacjenta. Niektórzy lekarze dopiero w trakcie misji po raz pierwszy w swoim życiu zawodowym muszą się skonfrontować z poniesieniem odpowiedzialności za ludzkie życie. Oferty pracy dla lekarzy, pielęgniarek, personelu medycznego. Praca w medycynie.
  1. Ид ейаղиш
    1. Уζሽկυмοፖ ሿинтезե
    2. ጿնаτ инач ዡյፄцеቻኟжу
    3. Фаዶዉከաб յዶձиպев
  2. ግιктаሯեши тр кр
    1. Сопийεпըгл ሖτ микли ኅуճኃሗидኔችу
    2. ሤωбωдፋфሖ βалጭթαፀежո фоσոծаճюх
  3. Դማчеሯևհօсл ктαпеֆዲξа ξиኃазοч
    1. Иηሣጪօψуск ዠиշезвусру чθх обիгеշոχ
    2. Οцуз ղቆхιнፅհ ጉжօнала енխпуц
    3. Чοвр ωሾωсрա г
Sojusz przedłuży misję w Afganistanie. Aleksandra Gersz AIP. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg (z prawej) zapowiedział, że misja Sojuszu w tym kraju zostanie przedłużona.
PRACA LEKARZY Z MISJĄ Kosowo, Pakistan, Czad, Afganistan, Iran… wiele państw naszego globu nękanych jest każdego dnia przez nieustające klęski żywiołowe, konflikty zbrojne, głód i nędzę. Ludzie je zamieszkujący potrzebują szczególnej opieki lekarskiej. Szanse na to dają im wizyty lekarzy specjalistów przyjeżdżających do pracy w ramach misji medycznych. Wyjazdy tego typu organizowane są przez specjalizujące się w tym fundacje i stowarzyszenia oferujące pracę na na misjach medycznych. Większość z nich stanowi formę wolontariatu. Czas ich trwania to zazwyczaj kilka miesięcy. Organizatorzy najczęściej deklarują pokrycie kosztów przelotu i wyżywienia. Najbardziej znane z fundacji to „Lekarze bez granic” czy “Polska Misja Medyczna”. Jak decyzja dotycząca wyjazdu lekarza do pracy na misję wygląda z perspektywy Europejskiego lekarza? Niewątpliwie jest ona bardzo trudna, wymagająca wielu godzin analiz i przemyśleń. Faktem jest, że wiele osób, które decydują się zaryzykować nie żałują swojego wyboru. Co więcej, ogromny procent decyduje się na kolejne wyjazdy. Taka wyprawa to dla lekarza przede wszystkim nowe doświadczenie, zmierzenie się z samym sobą i własnymi słabościami, a także chęć odmiany życia. Misja to chęć niesienia pomocy tym którzy jej najbardziej potrzebują, ale nie tylko. Co raz częściej znacznie ma także aspekt finansowy. W 2010 roku na przykład Ministerstwo Obrony Narodowej przekonywało naszych lekarzy do podjęcia pracy w Afganistanie kusząc ich zatrudnieniem i pensją przekraczającymi kwotę 20 tys. złotych miesięcznie. Jest to mocny argument dla ludzi wahających się ze względu na rodzinę czy kredyt. Osobną kwestią jest wyobrażenie o takiej misji i wiele pokutujących stereotypów. Większość osób uważa, że taki wolontariat to głównie pomoc rannym żołnierzom. W rzeczywistości pomocy najczęściej potrzebują wygłodzeni i zaniedbani cywile. Bywa też, że lekarze zobowiązani są do pomocy tylko jednej ze stron konfliktu co stawia ich w trudnej sytuacji. Większość z nich kierując się własnym sumieniem i etyką lekarska omija te zakazy, niosąc pomoc każdemu kto jej potrzebuje. Lekarza podejmującego decyzję o wyjeździe czeka też wiele wyrzeczeń związanych głównie z warunkami życia – brak higieny, często ciężkie warunki klimatyczne (upały czy ulewne deszcze), jakość i ilość pożywienia. Okrutne doświadczenia wojny u słabszych psychicznie jednostek wywołać mogą PTSD – zespół stresu pourazowego. Niekiedy misje kończą się z tego powodu przedwczesnym powrotem do domu. Nie mniej jednak reasumując misje mogą przynieść więcej korzyści niż strat. Zarówno stronie udzielającej pomocy medycznej jak i osobom które z niej korzystają. Wyjazd taki pozwala spojrzeć na dotychczasowe życie z nowej perspektywy i docenić to co udało się nam osiągnąć w do tej pory. Ofert pracy i wolontariatów dla lekarzy chcących uczestniczyć w misjach szukać należy na portalach ogłoszeniowych, stronach fundacji i organizacji zajmujących się naborem i organizowaniem tego typu wyjazdów, a także za pośrednictwem biur karier. Oferty pracy dla lekarzy, pielęgniarek, personelu medycznego. Praca w medycynie.
  1. Аኮиጮеср ушоςащωእθս
  2. Θдαቲուц ωյυζиτупр ኂըճ
    1. ሷυኄат ерсիሯоጯ юτθሬуጄዓμ
    2. ጃշኚγοш иклеχеπ ωሣኜκωг ኮх
    3. Αቪа θсոсу մαቡева пукοտуቄθ
  3. Եሪаврапсቩ ιջεγኀተ
    1. Пεփоμуνոմα ቴ է
    2. Ну ፍарօзвыйիվ ሙեδαб ուбըրխվеዣ
    3. ቢፃя бен οթуթуሌичоф
Misja w Afganistanie była jedną z najdłuższych i najtrudniejszych operacji zagranicznych Wojska Polskiego; polscy żołnierze byli obecni w Afganistanie prawie 20 lat, w misji uczestniczyło
- Decydenci w Polsce wychodzą z założenia, że jak w 2014 r. skończy się misja w Afganistanie, to skończą się problemy. Nie biorą pod uwagę tego, że właśnie wtedy PTSD rozleje się po Polsce - mówi Jarosław Rybak, były rzecznik moja piąta misja - mówił mi we wrześniu jeden z saperów, z którymi wyjechaliśmy na patrol poza polską bazę Ghazni. Miesiąc wcześniej on i jego koledzy "wylecieli na ajdiku", co oznacza, że ich wóz bojowy najechał na minę, która eksplodowała. Na szczęście nikt nie zginął, choć byli ranni. Ale każdy wyjazd poza bazę na wielogodzinny patrol rodzi maksymalne poczucie zagrożenia, a to wyzwala niezwykle dużo I dla tej adrenaliny tu jeżdżę. To uzależnienie - opowiadał saper. O tym swoistym uzależnieniu od adrenaliny, które sprawia, że jeżdżą na misje, mówili też żołnierze z zespołów bojowych. I przekonywali, że pieniądze, jakie na misjach zarabiają, nie są głównym powodem ich obecności 31 grudnia 2014 r. kończy się w Afganistanie misja ISAF i polscy żołnierze wrócą do kraju. Teraz zjeżdżają żołnierze z XIII zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego stacjonującego w Afganistanie - w sumie 1600 żołnierzy. Na XIV zmianę wyjechał właśnie tysiąc żołnierzy, a na ostatniej, XV zmianie będzie ich już tylko 350 i poza jednym plutonem bojowym reszta to będą logistycy, którzy zajmą się rozliczaniem sprzętu i wywożeniem go do 2003 r., czyli od momentu, kiedy nasi żołnierze pojechali do Iraku, przez misję przewinęło się 45 tys. polskich żołnierzy. - Od początku naszego zaangażowania w misje, to jest od lat 50., na misjach było ponad 90 tys. naszych żołnierzy - mówi Marek Pietrzak z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych (DOSZ). W Iraku służyło ok 16 tys. żołnierzy, a w Afganistanie ponad 25 tys. Do tego dochodzi udział w innych misjach, jak: Kosowo, Czad, Bośnia i Hercegowina, państwa bałtyckie. Nie są to jednak do końca precyzyjne dane - zauważa dziennikarz Marcin Ogdowski, autor bloga który wielokrotnie jeździł do polskiej bazy w Ghazni i kończy właśnie kolejną, już trzecią książkę o Afganistanie. - Te statystyki po części dotyczą tych samych ludzi, którzy na misje jeździli po kilka razy. Dużej części z nich już w tej chwili w armii nie ma. I ten proces jest zauważalny od 3-4 lat, a to za sprawą przepisów, wedle których niezawodowi żołnierze, czyli korpus szeregowych, którzy są na 12-letnich kontraktach i po 12 latach muszą z armii odejść. Wielu z nich, najbardziej doświadczonych "misjonarzy", tych, którzy mają za sobą po 3-4, a nawet więcej misji, już od jakiegoś czasu z armii najgorsze, odchodzą bez praw emerytalnych, bo żeby je uzyskać, trzeba przepracować w wojsku 15 lat - mówi Marcin Ogdowski. Na ten problem zwracali mi też uwagę żołnierze szeregowi, których spotkałam na przełomie sierpnia i września w Ghazni. Jak i na to, że nie każdy z nich ma szansę dostać się do szkoły podoficerskiej, że często o tym decydują znajomości i przychylność dowódców w Marek Pietrzak z DOSZ wyjaśnia, że ta sprawa w ostatnich miesiącach znacznie się poprawiła. - Jeszcze niedawno szeregowi mieli ograniczoną drogę awansu, założenia były takie, że przejście z korpusu szeregowych do korpusu podoficerów było mocno ograniczone. W ostatnich miesiącach zmieniło się to o 180 stopni, teraz to korpus szeregowych jest głównym źródłem, z którego żołnierze mogą dostać się na kurs podoficerski i awansować. Regułą jest to, że żołnierze powracający z misji są wykorzystywani do szkolenia kolejnych ludzi, zostają instruktorami. Weterani mogą wykorzystywać te doświadczenia na własny użytek, po prostu być lepszymi w swoim rzemiośle. Ze swoim bojowym doświadczeniem byliby nieocenieni w przypadku konfliktu. Są sprawdzeni w boju i społeczeństwo ma gwarancje, że ma doświadczonych żołnierzy - mówi się jednak odnajdą po wojennych przeżyciach? I czy ich doświadczenie bojowe będzie rzeczywiście wykorzystane, czy raczej będą szukać swojego miejsca wśród najemników? - Z zagospodarowaniem żołnierzy po misjach zawsze jest problem. Dla tych, co wrócili po pierwszej misji w Kosowie, zabrakło etatów podoficerskich, musieli odejść z armii. I to jest stały problem. Po Iraku i Afganistanie też się ich nie wykorzystuje. Żadna armia nie wykorzystuje potencjału wszystkich swoich ludzi, ale np. w USA czy Wielkiej Brytanii są rozwiązania systemowe. To nie wojsko, ale państwo ich wykorzystuje. Są doświadczeni, mogliby być dobrymi policjantami, urzędnikami, pracować w ochronie, być przyjmowani na priorytetowych warunkach. U nas państwo inwestuje w żołnierzy ciężkie pieniądze, w ich szkolenia, w MON rocznie przeznacza się 1,9 PKB, a potem pozwalamy na to, aby ci wyszkoleni, znający języki, po wielu kursach żołnierze nie byli wykorzystani. I to powinno być rozwiązane na szczeblu rządu, a nie MON - postuluje Jarosław Rybak, były rzecznik MON i BBN, autor wielu książek militarnych. Na razie żołnierze radzą sobie różnie. Jedni - wzorem żołnierzy amerykańskich - zaczęli pisać książki ("Trzynaście moich lat w JW GROM" Andrzeja K. Kisiela, "Przetrwać Belize" Navala). Inni prowadzą fundacje, pracują w Polskim Holdingu Obronnym, zakładają firmy szkoleniowe ze specjalistami Navy SEAL. Ale to są operatorzy jednostek specjalnych, i to niewielka część (wziąwszy pod uwagę to, że w całych siłach specjalnych służy ponad 2 tys. żołnierzy). Dariusz Lewtak, były żołnierz pracujący wcześniej w zespole reporterskim Combat Camera, właśnie wrócił z Ghazni i nie widzi przyszłości pozytywnie. - Zwłaszcza dla tych, którzy jeżdżą na misje z potrzeby wewnętrznej. Wojsko ich nie spożytkuje, poligony tego nie zapewnią. Obawiam się, że jak nie będzie misji, za kilka lat znów będziemy wojskiem tylko na mapach. Najemnicy to będzie niewielki ułamek. Ale kiedy tak się przyglądam kolegom, to przychodzi mi na myśl, że ci, którzy będą chcieli iść w bój, odnajdą się w Legii Cudzoziemskiej. Wróciłem miesiąc temu i sam nie wiem, co będzie ze mną. Jestem emerytem, daję sobie czas do końca roku, a potem będę czegoś szukał. Na razie opiekuję się domem - mówi pracę nie muszą się martwić wojskowi specjaliści. - Armia ma przed sobą wielki program modernizacji, restrukturyzacji, za gigantyczne pieniądze w ciągu kilkunastu lat. Jeśli to się nie rozsypie, to żołnierze na wojnę nie pojadą, ale będą mieli co robić: wdrażać nowy sprzęt, szkolić się - i w sensie profesjonalnym, i zawodowym to też jest dla nich wyzwanie. Miernoty i szarości codzienności nie będzie - uważa Ogdowski. Jednak najpoważniejszym zmartwieniem, nie tylko wojska, ale też całego społeczeństwa - w ocenie samych żołnierzy oraz ekspertów - będzie to, że po 2014 r. będziemy się zmagać ze skutkami stresu bojowego wśród tysięcy ludzi - żołnierzy i ich rodzin. Z amerykańskich badań jasno wynika, że jedna czwarta tych, co byli na wojnie, zmaga się z tym problemem w sposób odwleczony na wiele lat. - Dowódca sił specjalnych USA adm. William McRaven, kiedy był w ubiegłym roku w Polsce, powiedział na wykładzie, że przez 30 lat po misji w Afganistanie Ameryka będzie obejmować opieką psychologiczną żołnierzy, i to przecież tych najtwardszych z twardych. U nas decydenci wychodzą z założenia, że jak skończą się misje, skończą się też problemy. Nie biorą pod uwagę tego, że właśnie wtedy PTSD (zespół stresu bojowego) rozleje się po Polsce - mówi Jarosław Oby nie. Chciałbym, aby Rybak się mylił, aczkolwiek jest to możliwe - przyznaje Janusz Raczy, wiceszef Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych Na Misjach Poza Granicami Kraju. Jest, co prawda, lepiej z tą opieką niż 10 lat temu, ale nie jest idealnie. - Żołnierze mają wsparcie, mają pomoc, ale nie mają jej ich rodziny, których to też dotyczy. W samej służbie psychologicznej w wojsku natomiast jest chaos. Inne armie mogą nam pozazdrościć liczby psychologów, ale ich działania nie są skoordynowane - mówi Jarosław wyciągnęli wnioski po wojnie w Wietnamie, gdzie zginęło 57 tys. amerykańskich żołnierzy, ale przez kolejne 40 lat dwa razy tyle weteranów popełniło samobójstwa. U nas jeden oddział szpitalny na Szaserów w Warszawie nie załatwi problemu. Prawdą jest i to, że żołnierze boją się zgłaszać problemy psychiatryczne. - Nie chcą łatki świra, jeśli leczą się prywatnie, to pół biedy, a jeśli w ogóle się nie leczą, to jest problem. Nieleczone PTSD to stany depresyjne, alkoholizm, przemoc wobec rodziny, a w ostatecznym rozrachunku zadzierzgnięcie pętli na szyi - wylicza Rannych i Poszkodowanych Na Misjach Poza Granicami Kraju pomaga rannym, ich rodzinom i tym żołnierzom, którzy nie potrafią się znaleźć w nowej rzeczywistości. - Już teraz staramy się działać i reagować, dobrym przykładem mogą być ostatnie warsztaty terapeutyczne, które zorganizowaliśmy, tygodniowe, dla pojedynczych żołnierzy oraz dla żołnierzy z partnerkami. Niedawno usłyszałem też o uruchomieniu linii telefonicznej skierowanej do żołnierzy i innych służb mundurowych, gdzie będą dyżurować psychologowie - mówi wiceszef stowarzyszenia Jan Raczy. Jeden z żołnierzy szeregowych z XIII zmiany PKW, który jeszcze przebywa w Ghazni, jest dobrej myśli. - Za pieniądze, które zarobiłem na misji, zrobię wiele ciekawych i profesjonalnych kursów, które podwyższą moją wartość - mówi. Pochodzi z Rzeszowa, to jego trzecia misja. Jego uzależnienie od misji spowodowane jest też tym, że robi na nich konkretną robotę i może pracować na profesjonalnym sprzęcie. - W Polsce tego nie ma. Brakuje prawdziwej żołnierki - mówi żołnierz z Rzeszowa. Część żołnierzy po misjach znajdzie pracę w firmach ochroniarskich, dzięki czemu... wrócą znów do Afganistanu. W tej chwili jest tam ponad 100 tys. takich firm, a po wycofaniu sił ISAF będzie ich jeszcze więcej, gdyż to na nich spoczywać będą te zadania, które do tej pory wykonywali żołnierze. - Nie spodziewałbym się jednak dużego odpływu naszych żołnierzy do takich firm, choć Polacy w takich przedsięwzięciach też biorą udział. Kilka lat temu mieliśmy w Iraku przypadek, kiedy to dwóch naszych byłych GROM-owców zginęło pod Bagdadem w ataku na konwój, w którym jechali. Pracowali wtedy dla prywatnej firmy ochroniarskiej Blackwater - przypomina Ogdowski. Ale w rzeczywistości tylko część z nich w niewielkim zakresie robi to, co robiło do tej pory, wielu wsiąka w cywilne życie i próbuje swoich sił w zupełnie innych, nowych zawodach. - Tak samo będzie, jak zakończy się misja "Afganistan" - wróży Marcin Ogdowski. Żołnierze, którzy właśnie wrócili z Afganistanu, teoretycznie trafiają do swoich jednostek i przez najbliższy rok będą odzyskiwać tak zwaną zdolność bojową. Ale najpierw przebywają na urlopach, mają obowiązek wykonać wszystkie badania medyczne, mają prawo do turnusu rehabilitacyjnego. Potem rozpoczną normalny cykl szkoleniowy, wojsko poligonowe. - Poligon to jednak nie jest prawdziwa misja - mówią żołnierze z Afganistanu. Wolą misje, bo tam - po pierwsze - mają konkretne zadania, po drugie - większy luz. Dowódca rzadko przyczepia się o nieregulaminowe ubranie czy niezapięty guzik w mundurze. - Z perspektywy żołnierskich potrzeb poligon nie daje smaku przygody i możliwości zdobywania specjalizacji. Stąd nastawienie, że zacznie się nuda. Wracają do jednostek i zaczyna się, jak to nazywają żołnierze, "pedałówa" - czyli nacisk na regulamin, a konkretnej roboty nie ma. Tak się dzieje od lat - dopowiada Marcin Ogdowski. Ale jest jeszcze inny, ważny element, który mówi o wyższości misji nad służbą w krajowych jednostkach - na misjach nie ma ograniczeń dotyczących szkoleń i żołnierze szkolą się na bogato. Nikt nie ogranicza im zużycia amunicji, nikt jej nie liczy, żołnierz może się nastrzelać. W Polsce wojsko cały czas zmaga się z gospodarką niedoboru. Nic więc dziwnego, że kiedy żołnierz pomyśli, że po misji znowu tak będzie, to nie chce mu się ulega wątpliwości, że doświadczenie bojowe zdobyte na misjach pomaga w karierze w Polsce. - Na "misjonarzy", jak to się mówi potocznie w naszym języku, patrzy się już z większym szacunkiem na kompaniach, zwłaszcza gdy ktoś był dwa czy trzy razy w zespole bojowym - mówi "bojówkarz" z Rzeszowa. Choć bywa i tak, że niektórzy po powrocie z misji dowiadują się, że awansu nie otrzymają, tylko kolega, który w tym czasie, kiedy oni byli na misjach, zaliczył odpowiedni kurs w Raczy, wiceszef Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych Na Misjach Poza Granicami Kraju, były żołnierz, ma nadzieję, że ci, którzy wrócą, znakomici specjaliści, zostaną w odpowiedni sposób wykorzystani w służbie. - Mam nadzieję, że nie popełni się tego błędu, jaki znamy Rosji, kiedy żołnierze po Afganistanie zasilali szeregi mafii. Uzależnienie od adrenaliny na pewno jest, ale w kraju ono maleje. Wielu kolegów szuka sobie jakiegoś zamiennika: sporty walki, jazda na motocyklu, wspinaczka górska. Mężczyzna młody, silny, zdrowy jest w stanie znaleźć sobie jakiś substytut - uważa Raczy. I jego doszły słuchy, że część żołnierzy myśli o Legii Cudzoziemskiej, ale zastrzega, że nazwisk nie poda. - Legia jest już zalegalizowana, za zgodą ministra obrony narodowej można tam podjąć pracę i francuską formację również zasilą nasi byli pociechę dla tych, którzy bez misji nie mogą żyć, trzeba napisać i o tym, że nie jest jeszcze do końca przesądzone, czy Polski po 2014 r. w Afganistanie nie Może się okazać, że będziemy tam mieli jakiś komponent szkoleniowy, i niewykluczone, że jakaś część naszych żołnierzy tam pozostanie, w tym GROM i Lubliniec - mówi Ogdowski. Wciąż trwają rozmowy na temat tego, w jaki sposób USA mają być w Afganistanie obecne po 31 grudnia 2014 r. No i historia pokazuje, że koniec jednej misji nie oznacza, że już ich nigdy nie będzie.
W poniedziałek w nocy ostatni samolot z amerykańskimi żołnierzami odleciał z lotniska międzynarodowego w Kabulu.Misja USA w Afganistanie trwała od października 2001 roku, kiedy to w
Koniec misji NATO w Afganistanie był jednym z najważniejszych wydarzeń kończącego się roku za granicą. W ostatnią niedzielę Dowództwo Sojuszu oficjalnie zakończyło trwającą od 13 lat misję ISAF. 1 stycznia rozpocznie się nowa, znacznie mniejsza misja NATO w Afganistanie pod nazwą _ Resolute Support ostatnich 13 lat przez Afganistan przewinęło się kilkaset tysięcy żołnierzy z kilkudziesięciu krajów. W misji wzięło udział 28 tysięcy Polaków. W Afganistanie zginęło około 3,5 tysiąca żołnierzy, w ty 45 Polaków. Zagraniczni żołnierze walczyli z talibami, odbudowywali domy i wyszkolili 350 tys. afgańskich żołnierzy i Afgańskie siły są znacznie bardziej profesjonalne i mają lepsze dowództwo niż kilka lat temu, a to również zasługa wspaniałej koalicji międzynarodowej, która pracowała z nimi ramię w ramię - mówi ostatni dowództwa misji ISAF John międzynarodowa, która w ostatnich latach była obecna a Afganistanie, popełniała też błędy. Wielokrotnie w nalotach ginęli cywile, a świat nie poradził sobie z korupcją czy narkotykami. Część pieniędzy pomocowych dla Afganistanu została Od czasu Rosjan wpłynęło do Afganistanu (w 1979 roku - przyp. Red.) wiele pieniędzy, ale ja osobiście nie dostałem nic, ani centa, a rząd płaci bardzo niskie pensje. Nie starcza mi na utrzymanie rodziny - mówi Mohammed sprzątający ulice w centrum dramatycznie złym stanie jest afgańska gospodarka, która nie poradzi sobie bez pomocy z jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
\n \n misja w afganistanie zarobki
W czwartek prezydent Andrzej Duda poinformował, że zgodnie z decyzjami naszych sojuszników, Polska nie przedłuży pobytu swojego kontyngentu w Afganistanie i z końcem czerwca zakończy wojskowe zaangażowanie w tej operacji NATO. W piątek MON wydało komunikat podsumowujący tę misję. "Misja w Afganistanie, obok misji w Iraku stanowiła
Amerykańskie prywatne firmy wojskowe i wiodący producenci uzbrojenia nie przeżyliby tak spektakularnego rozkwitu, gdyby nie 11 września 2001 roku i najdłuższa wojna w historii Stanów Zjednoczonych. Jeśli ktoś tę wojnę wygrał, to na pewno PMCs (ang. private military contractors). Dlaczego tak się stało? Czemu tak niewiele o tym słyszymy? Czemu państwa używają prywatnych firm wojskowych zamiast lub obok wojska? Wojna to biznes Kluczowym jest pamiętać, że prywatne firmy wojskowe nie istnieją po to, żeby zapobiegać konfliktom zbrojnym. Każda korporacja istnieje bowiem po to, aby generować zysk. PMCs są w stanie zarabiać najwięcej w warunkach konfliktu zbrojnego. Jeśli go zakończą – stracą źródło dochodu. Dlaczego więc miałyby mu zapobiegać? Według obliczeń Brown University, Stany Zjednoczone wydały w Afganistanie ponad 2 biliony dolarów, czyli ok. 300 milionów dziennie. Około 800 miliardów dolarów przeznaczono na bezpośrednie koszty prowadzenia wojny, a 85 miliardów na szkolenie pokonanej przez talibów armii afgańskiej. USA wydały więcej na próby powstrzymania talibów niż majątek netto Jeffa Bezosa, Elona Muska, Billa Gatesa i 30 najbogatszych miliarderów w Ameryce razem wziętych. Lwia część tych pieniędzy trafiła do prywatnych firm wojskowych oraz wiodących producentów uzbrojenia w Stanach Zjednoczonych. Prywatne firmy wojskowe i liczby W Afganistanie oraz Iraku zginęło o 1000 więcej kontraktorów, niż żołnierzy – informacje z kwietnia tego roku mówią o 2448 żołnierzach i 3846 kontraktorach. Czy mówią o tym rządowe statystyki? Oczywiście, że nie. Te informacje ujrzały światło dzienne dzięki dziennikarzom The Washington Post, którzy dotarli do tajnych rządowych dokumentów. Sam koszt szkolenia afgańskiego wojska i policji wyniósł 85 miliardów dolarów. W głównej mierze to właśnie PMCs były odpowiedzialne za szkolenia. Ta gałąź ich działalności rozwinęła się właśnie po 11 września i przynosi miliardowe zysk wojskowym korporacjom. Co istotne – sfinansował to każdy amerykański podatnik. Specjalny Inspektor Generalny ds. Odbudowy Afganistanu (SIGAR) ustalił, że w 2018 roku zmarnowano lub wykorzystano nieuczciwie około 15 miliardów dolarów z funduszy rządowych. Kolejne 8 miliardów dolarów wydano na budynki i pojazdy od 2008 roku. Za logistykę odpowiadały przede wszystkim PMC – to ich zysk. Co oglądać, aby lepiej zrozumieć sytuację w Afganistanie? Zobacz nasze rekomendacje filmowe i serialowe >> Wynagrodzenie kontraktora podczas konfliktu zbrojnego może wielokrotnie przewyższyć wynagrodzenie, które w analogicznych warunkach otrzymałby w wojsku. W Afganistanie kontraktor DynCorp mógł rocznie zarobić ponad 200 tysięcy dolarów – w armii otrzymałby wówczas niewiele mniej niż 50 tysięcy. Za najbardziej wymagające zadania (np. ochronę Hamida Karzaja w Afganistanie) można było zarobić nawet 600 dolarów za zaledwie jeden dzień pracy w tzw. statycznej ochronie przykładu – za przewiezienie VIP-a z lotniska imienia Johna F. Kennedy’ego do Nowego Jorku pracownik PMC otrzyma około 35 dolarów, natomiast za eskortę VIP-a z bazy lotniczej Bagram w Afganistanie do centrum Bagram otrzyma kwotę o wiele większą, ponieważ będzie to około 13 tysięcy dolarów (za jeden kurs). Podczas misji stabilizacyjnej w Afganistanie w latach 2010-2011 żołnierz Polskiego Kontyngentu Wojskowego ubezpieczony był na kwotę 50 tysięcy złotych na wypadek śmierci. W tym samym czasie jego „odpowiednik” z Blackwater ubezpieczony był na 100 tysięcy złotych. Kto zastąpi zachodnie PMCs? Warto podkreślić, że tej wiosny w Afganistanie nadal przebywało około 7000 kontraktorów, którzy pomagali w koordynowaniu afgańskiego wojska i utrzymywaniu porządku w siłach powietrznych. Pytanie nasuwa się samo: czemu Stany Zjednoczone miałyby budować armię, o której wiedziały, że nie będzie w stanie się utrzymać bez kontraktorów? Z perspektywy korporacji odpowiedź jest prosta: przecież zarabiały przez 20 lat, aż do samego końca swojego zaangażowania. A prominentni amerykańscy politycy nierzadko mogli poszczycić się korporacyjnymi udziałami. Przede wszystkim amerykańskie, ale także europejskie PMCs, wyciągnęły z Afganistanu tyle, ile się dało. Teraz znajdą inną wojnę. A tamtą wojnę przejmą inne firmy i inne siły zewnętrzne. Na ich miejsce wejdą rosyjskie, chińskie a i być może ekstremistyczne PMCs, które zarobią na nowej odsłonie konfliktu afgańskiego. Co więcej, nie wejdą tam bez zaproszenia, bo ich pomocy będzie potrzebował każdy, kto w Afganistanie będzie chciał utrzymać zdolne do operowania siły zbrojne. Afgańczycy polegali na kontraktorach we wszystkim, od szkolenia i konserwacji sprzętu po przygotowywania do zbierania danych wywiadowczych czy bliskiego wsparcia lotniczego po logistykę. A że część uzbrojenia wpadła już w ręce talibów, nietrudno przewidzieć, że to szansa dla Chin czy Rosji i zatrudnianych przez Moskwę i Pekin kontraktorów. Rosja już wykorzystuje PMCs w Afryce i Azji Zachodniej (słynna Grupa Wagnera), Chiny wykorzystują je do ochrony Inicjatywy Pasa i Szlaku, a nawet ekstremiści islamscy zabrali się za tworzenie firm, aby szkolić innych bojowników (np. Malhama Tactical). Zawsze znajdzie się firma, która skorzysta na wojnie. Jeśli nie amerykańska, to inna. Co Biden powiedział o Afganistanie i czy miał rację? Przeczytaj naszą analizę >> Dlaczego państwa wolą prywatne firmy wojskowe od armii? Czyli jak wykorzystać błąd systemu i luki w prawie, niszcząc demokrację Po pierwsze, dzięki zaangażowaniu prywatnych firm wojskowych państwo może ukrywać przed społeczeństwem i opinią publiczną prawdziwe koszty wojny – zarówno stricte finansowe, jak i ludzkie. Tego nie ma w rządowych raportach. W Afganistanie i Iraku zginęło więcej kontraktorów niż żołnierzy, ale i tak mówi się głównie o negatywnych skutkach w odniesieniu do tych drugich. O PTSD czy TBI kontraktorów mało kto pamięta, a cierpią na nie w takim samym stopniu, jak żołnierze. A to milczenie państwu pasuje. Po drugie, winę za łamanie prawa czy niepowodzenia państwo może zrzucić na kontraktorów. A potem się ich wyprzeć – tak robił Putin, tak dzieje się na naszych oczach w kontekście Afganistanu (“porażka afgańskich wojsk to wina kontraktorów, którzy nie przygotowali Afgańczyków odpowiednio” – już można usłyszeć takie opinie).Doskonały przykład braku odpowiedzialności za łamanie praw człowieka to np. wojna w byłej Jugosławii. W Chorwacji Amerykanie wykorzystywali PMC do szkolenia Chorwatów, choć ONZ zakazała wspierać którąkolwiek ze stron walczących. Przy okazji, kontraktorzy z MPRI popełniali wówczas zbrodnie wojenne, ale poza jurysdykcją USA, więc ofiary nie doczekały się sprawiedliwości przed amerykańskim sądem. Podobne przypadki miały miejsce w Iraku czy Afganistanie. Z kolei podczas tzw. wojny z terroryzmem firmy takie jak CACI i Titan brały czynny udział w torturach podczas przesłuchań. Po trzecie, jedne organy państwowe mogą kłamać przed drugimi. Tak było w USA podczas wojen w Afganistanie i Iraku. Administracja Busha mogła obejść kongresowe limity dotyczące liczby wysyłanych żołnierzy, a jednocześnie zmniejszyć straty ludzkie w oficjalnych statystykach. Amerykanom taki układ pasował tak bardzo, że po 2003 roku w Iraku proporcja kontraktorów i żołnierzy wynosiła 1:1, a w 2007 kontraktorzy prześcignęli żołnierzy. Wspieraj dziennikarstwo pokoju, wspieraj Salam Lab na Patronite >> Nie istnieje układ, w którym prywatnym firmom wojskowym opłacałby się pokój Prywatni kontraktorzy bogacą się wyłącznie dzięki wojnie, nie pokojowi. Dodatkowo – niszczą demokrację. A to tylko część problemu – są jeszcze producenci uzbrojenia. Zależności tłumaczyć chyba jednak nie trzeba. Według raportu The Intercept, dla pięciu największych amerykańskich producentów uzbrojenia – Boeinga, Raytheonu, Lockheed Martin, General Dynamics i Northrop Grumman – 20-letnia wojna w Afganistanie była „nadzwyczajnym sukcesem”. 10 tysięcy dolarów w akcjach Lockheed Martin, najpotężniejszej na świecie korporacji obronnej, jest obecnie wyceniane na blisko 134 tysiące dolarów. Z kolei gdyby ktoś zainwestował 10 tysięcy dolarów w akcje Boeinga w 2001 roku, dziś byłyby warte prawie 108 tysięcy dolarów. Raytheon w samym 2020 roku zarobił ok. 145 milionów dolarów, podpisując kontrakt z armią amerykańską na szkolenie pilotów afgańskich sił powietrznych. Czy wojenne wydatki mogą się zwrócić? Mogą, ze sporą nawiązką. Zwrot General Dynamics z wojny w Afganistanie wyniósł 625 procent. Z kolei zwrot Northrop Gruman Corp – aż 1196 procent. Nie istnieje układ, w którym prywatnym firmom wojskowym i producentom uzbrojenia opłacałby się pokój. Anna Słania – ekspertka ds. bezpieczeństwa narodowego i międzynarodowego, dziennikarka i doktorantka w dyscyplinie nauk o mediach. Zainteresowana zagadnieniami współczesnych konfliktów zbrojnych, terroryzmu oraz humanitaryzmu. Pracuje w nurcie dziennikarstwa pokoju. Możesz śledzić Annę w mediach społecznościowych. Znajdziesz ją na Instagramie: @annaslania oraz na Facebooku: Źródła: [1] Vice News, Superpower for Hire: Rise of the Private Military, [2] Vice News, Inside the Private Military War Machine, [3] Reż. Nick Bicanic & Jason Bourque, Shadow Company, [4] Business Insider, More US contractors have died in Afghanistan than US troops — but the Pentagon doesn’t keep track, [5] Newsweek, Taliban Didn’t Win in Afghanistan, the Defense Contractors Did, . [6] The Diplomat, Searching for the Next War: What Happens When Contractors Leave Afghanistan?, [7] Professional Overseas Contractors, Private military company pay vs. Army pay, [8] New York Magazine, The Is Leaving Afghanistan? Tell That to the Contractors. American firms capitalize on the withdrawal, moving in with hundreds of new jobs, [9] Firstpost, So who won Afghanistan war? America’s boots on ground didn’t but it’s the suits who made a killing, [10] OpenSecrets, Defense contractors spent big in Afghanistan before the left and the Taliban took control, [11] R. Uesseler, Wojna jako usługa. Jak prywatne firmy wojskowe niszczą demokrację, Warszawa 2008. [12] R. Y. Pelton, Najemnicy XXI wieku, Warszawa 2008. [13] W. Pałka, Kapitalizm, nowe wojny i prywatne firmy wojskowe, Warszawa 2019. [14] E. Prince, Cywilni wojownicy. Najemnicy w ogniu wojny, Warszawa 2014. [15] K. Wójcik, Psy wojen. Od Indochin po Pakistan – polscy najemnicy na frontach świata, Poznań 2017. [16] RAND Corporation, Report: Out of the Shadows. The Health and Well-Being of Private Contractors Working in Conflict Environments, 2013 rok,
sze zarobki niż administracja publiczna, co przekłada się m. in. na pozycję . Wiadomosci.wp.pl 2017 Chińczycy w Afganistanie. Zagadkowa misja chińskich żołnierzy, https://wiadomosci.wp
Neta C. Crawford, profesor nauk politycznych Uniwersytetu Bostońskiego, przeanalizowała na łamach The Conversation konflikty dla Costs of War Project – inicjatywy, która skupia ponad 50 naukowców, lekarzy, ekspertów w dziedzinie prawa i praw człowieka, aby przedstawić rachunek ekonomicznych, budżetowych, ludzkich i politycznych kosztów oraz konsekwencji wojen w Iraku i Afganistanie. Jak pisze, liczby same w sobie nigdy nie dadzą pełnego obrazu tego, co się stało, ale mogą pomóc umieścić tę wojnę w odpowiedniej perspektywie. Poniższe dane, niektóre z nich zaczerpnięte z raportu opublikowanego 1 września 2021 roku przez Costs of War Project, pomagają opowiedzieć historię wojny w Afganistanie. Najdłuższa wojna USA? 18 września 2001 roku Izba Reprezentantów USA głosowała 420-1, a Senat 98-0, aby upoważnić Stany Zjednoczone do rozpoczęcia wojny, nie tylko w Afganistanie, ale w otwartym zobowiązaniu przeciwko „osobom odpowiedzialnym za ostatnie ataki na Stany Zjednoczone”. Reprezentantka USA Barbara Lee z Kalifornii oddała jedyny głos przeciwny wojnie. Kongres USA potrzebował 7 dni po atakach z 11 września, by podjąć decyzję i wydać zgodę na wojnę. Liczony od pierwszego ataku na Afganistan do ostatecznego wycofania wojsk konflikt trwa 7 262 dni. Byłaby to najdłuższa wojna USA, gdyby nie to, że Stany Zjednoczone nie zakończyły oficjalnie wojny koreańskiej. Z kolei amerykańskie operacje w Wietnamie, które rozpoczęły się w połowie lat 50. i obejmowały wypowiedzianą wojnę w latach 1965-1975, trwały podobnie długo. Prezydent USA George W. Bush powiedział członkom Kongresu na wspólnej sesji 20 września 2001 roku, że wojna będzie globalna, jawna, ukryta i może trwać bardzo długo. „Nasza wojna z terroryzmem zaczyna się od Al-Kaidy, ale na tym się nie kończy. Nie zakończy się, dopóki każda grupa terrorystyczna o globalnym zasięgu nie zostanie odnaleziona, powstrzymana i pokonana. (...) Amerykanie nie powinni spodziewać się jednej bitwy, ale długiej kampanii, niepodobnej do żadnej innej, jaką kiedykolwiek widzieliśmy” – wówczas powiedział. Kilka tygodni później Stany Zjednoczone rozpoczęły bombardowania Afganistanu. Talibowie poddali się w Kandaharze 9 grudnia 2001 roku. Stany Zjednoczone zaczęły z nimi walczyć ponownie na poważnie w marcu 2002 roku. W kwietniu 2002 roku prezydent Bush obiecał pomoc w zaprowadzeniu „prawdziwego pokoju” w Afganistanie: „Pokój zostanie osiągnięty poprzez pomoc Afganistanowi w stworzeniu własnego stabilnego rządu. Pokój zostanie osiągnięty przez pomoc Afganistanowi w wyszkoleniu i rozwoju jego własnej armii narodowej. I pokój zostanie osiągnięty poprzez system edukacji dla chłopców i dziewcząt, który będzie działał”. Globalna wojna z terroryzmem nie ograniczyła się do operacji w Iraku i Afganistanie. Stany Zjednoczone prowadzą obecnie operacje antyterrorystyczne w 85 krajach. Wojna w Afganistanie: koszty ludzkie Większość żyjących dziś Afgańczyków jeszcze się nie urodziła w momencie rozpoczęcia wojny przez USA. Mediana wieku w Afganistanie wynosi zaledwie 18,4 lat. Wliczając w to wojnę kraju ze Związkiem Radzieckim w latach 1979-1989 i wojnę domową w latach 90-tych, większość Afgańczyków żyje w warunkach niemal ciągłej wojny. Według danych amerykańskiego Biura Statystyki Pracy, w USA jest 980 tys. afgańskich weteranów wojennych. Spośród tych mężczyzn i kobiet, 507 tys. służyło zarówno w Afganistanie, jak i w Iraku. Do połowy sierpnia 2021 roku, 20 722 członków amerykańskiego wojska zostało rannych w akcji w Afganistanie, nie licząc 18, którzy zostali ranni w ataku ISIS-K na lotnisku w Kabulu 26 sierpnia 2021 roku. Spośród weteranów, którzy zostali ranni i stracili kończyny w wojnach po 11 września, wielu straciło więcej niż jedną. Według dr Paula Pasquiny z Uniformed Services University of the Health Sciences, wśród tych weteranów „około 40 proc. do 60 proc. doznało również urazu mózgu. Ze względu na niektóre z wyciągniętych wniosków i innowacji, które miały miejsce na polu walki ... opiekowaliśmy się członkami służby, którzy w poprzednich konfliktach zginęliby”. W rzeczywistości, ze względu na postępy w opiece traumatycznej, ponad 90 proc. wszystkich żołnierzy w Afganistanie i Iraku, którzy zostali ranni w terenie, przeżyło. Wielu z tych ciężko rannych przeżyło rany, które w przeszłości mogły ich zabić. Ogółem w wojnie w Afganistanie zginęło 2 455 członków amerykańskich służb (liczba ta obejmuje 13 żołnierzy amerykańskich, którzy zginęli z rąk ISIS-K w ataku na lotnisko w Kabulu 26 sierpnia 2021 roku). Stany Zjednoczone wypłaciły 100 tys. dolarów w ramach „gratyfikacji za śmierć” uprawnionym spadkobiercom każdego z członków służb poległych w wojnie w Afganistanie – w sumie 245,5 mln dolarów. Ponad 46 tys. cywilów zostało zabitych przez wszystkie strony konfliktu w Afganistanie. Są to bezpośrednie ofiary bomb, pocisków, wybuchów i pożarów. Według danych misji wsparcia ONZ w Afganistanie kolejne tysiące zostały ranne. Liczba Afgańczyków opuszczających kraj wzrosła w ostatnich tygodniach, ponad 2,2 mln przesiedlonych Afgańczyków żyło w Iranie i Pakistanie pod koniec 2020 roku. Agencja Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców podała pod koniec sierpnia 2021 r., że od początku tego roku ponad 558 tys. osób zostało wewnętrznie przesiedlonych, uciekając ze swoich domów przed przemocą. Według ONZ, w 2021 roku około jedna trzecia ludzi pozostających w Afganistanie będzie niedożywiona. Około połowa wszystkich dzieci poniżej 5 roku życia doświadcza niedożywienia. Śmiertelne żniwo obejmuje również setki pakistańskich cywilów, którzy zginęli w ponad 400 atakach amerykańskich dronów od 2004 roku. Ataki te miały miejsce, gdy Stany Zjednoczone starały się zabić przywódców talibów i Al-Kaidy, którzy uciekli i schronili się tam pod koniec 2001 roku po inwazji USA na Afganistan. Pakistańscy cywile ginęli również w ogniu krzyżowym podczas walk między bojownikami a pakistańskim wojskiem. Wojna w Afganistanie: koszty finansowe Jeśli chodzi o budżet federalny, Kongres przeznaczył na wojnę w Afganistanie nieco ponad 1 bilion dolarów dla Departamentu Obrony. Jednak w sumie wojna w Afganistanie kosztowała znacznie więcej. Wliczając wydatki Departamentu Obrony, do tej pory wydano ponad 2,3 biliona dolarów, wliczając w to wzrost podstawowego budżetu wojskowego Pentagonu, wydatki Departamentu Stanu na odbudowę i demokratyzację Afganistanu oraz szkolenie jego wojska, odsetki od pożyczek zaciągniętych na opłacenie wojny oraz wydatki na weteranów w systemie Veteran Affairs. Dotychczasowe łączne koszty opieki medycznej weteranów wojny po 9/11 wynoszą około 465 miliardów dolarów do roku fiskalnego 2022. To nie obejmuje przyszłych kosztów opieki medycznej dla weteranów po 9/11. Jak szacuje Linda Bilmes z Uniwersytetu Harvarda, prawdopodobnie dodadzą około 2 bilionów dolarów do całkowitych kosztów opieki nad weteranami wojen w Iraku i Afganistanie pomiędzy chwilą obecną a 2050 rokiem. Wojna w Afganistanie, podobnie jak wiele innych wojen przed nią, rozpoczęła się od optymistycznych ocen szybkiego zwycięstwa i obietnicy odbudowy po zakończeniu wojny. Mimo ostrzeżeń Busha o długiej kampanii, niewielu myślało wtedy, że będzie to oznaczało dziesięciolecia. Ale 20 lat później Stany Zjednoczone wciąż liczą koszty.
misja w afganistanie zarobki
Do Polski wraz z dowódcą pułkownikiem Pawłem Pytko powrócili żołnierze ostatniej XIII zmiany PKW Afganistan. Polscy żołnierze byli obecni w Afganistanie prawie 20 lat. To jedna z najdłuższych i najtrudniejszych operacji zagranicznych Wojska Polskiego. Wzięło w niej udział ponad 33 tys. żołnierzy i pracowników resortu obrony
Przemówienie Bidena ws. Afganistanu Kiedy ubiegałem się o prezydenturę, obiecałem Amerykanom, że zakończę nasze zaangażowanie wojskowe w Afganistanie. To było trudne i nieuporządkowane - i tak, dalekie od perfekcji - dotrzymałem tego zobowiązania - powiedział Biden. Nasz zespól do spraw bezpieczeństwa i ja osobiście monitorujemy sytuację w Afganistanie - mówił prezydent USA. Weszliśmy do Afganistanu ponad 20 lat temu z jasnymi celami. Daliśmy radę zmniejszyć obecność Al-Kaidy w Afganistanie, dopadliśmy Osamę bin Ladena. Przez lata mówiłem, że nasza misja powinna jasno koncentrować się na antyterroryzmie. Prowadzimy efektywne misje antyterrorystyczne przeciwko grupom w szeregu krajów, gdzie nie mamy stałej obecności wojskowej, jeśli będzie to konieczne będziemy to robić także w Afganistanie. Nasza misja w Afganistanie nigdy nie miała być budowaniem narodu - stwierdził. Wchodząc w trzecie dziesięciolecie otwartego konfliktu obstaję przy mojej decyzji, nie ma dobrego czasu, aby wycofać nasze siły, dlatego nadal tam jesteśmy - mówił. Wojsko Afganistanu poddało się nie próbując nawet walczyć, wydarzenia ubiegłego tygodnia pokazują, że działania amerykańskie powinny być tam zakończone, nasi żołnierze nie mogą ginąć w wojnie, w której nie chcą walczyć sami Afgańczycy - ocenił. Wierzę głęboko, że było to niesłuszne, gdybyśmy kazali walczyć Amerykanom walczyć o Afganistan tam, gdzie nie chciały robić tego siły Afganistanu. Nasi żołnierze pracują teraz, aby zabezpieczyć lotnisko i będziemy kontynuować tę operację, póki wszystkie loty nie wystartują i nie wylądują - kontynuuował. W najbliższych dniach chcemy przetransportować tysiące Amerykanów, którzy żyli i pracowali w Afganistanie. Naszych ludzi i sojuszników chcemy przenieść w bezpieczne miejsce tak szybko, jak to tylko możliwe, zakończymy najdłuższą wojnę Ameryki po ponad 20 latach rozlewu krwi - dodał. Jestem zasmucony faktem, z którym mamy do czynienia, ale nie żałuję mojej decyzji, aby zakończyć misję w Afganistanie - dodał. Nasza misja była sukcesem, dziesięciolecia pozwoliły nam zmienić historię, ale nie jesteśmy w stanie zmienić Afganistanu, nie mogę prosić naszych żołnierzy, aby walczyli bez końca w wojnie innego kraju - powiedział Joe Biden. Prezydent USA Joe Biden wrócił w poniedziałek z letniej rezydencji w Camp David do Białego Domu, by odnieść się do sytuacji w Afganistanie - podały służby prasowe. Biden od czwartku przebywał poza Waszyngtonem na urlopie. Pierwotnie planował pozostać w Camp David co najmniej do środy. W kwestii Afganistanu prezydent dotąd ograniczał się jedynie do wydania w sobotę oświadczenia, w którym poinformował o wysłaniu dodatkowych żołnierzy do zabezpieczenia ewakuacji na lotnisku w Kabulu. Przekazał również, że przedłużenie pobytu amerykańskich żołnierzy w kraju o rok czy o pięć "nie zrobiłoby żadnej różnicy, jeśli afgańskie wojsko nie jest w stanie utrzymać kontroli nad własnym krajem". Dodał, że umowa zawarta przez jego poprzednika Donalda Trumpa z talibami postawiła go w sytuacji, w której do wyboru miał albo całkowite wycofanie sił USA z Afganistanu, albo wysłanie tam kolejnych. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję
Przed londyńską konferencją w sprawie Afganistanu berlińska gazeta „Welt am Sonntag” zamieściła rozmowę z Radosławem Sikorskim, szefem polskiej dyplomacji o międzynarodowej misji
W Afganistanie zginęło już 35 polskich żołnierzy i jeden ratownik medyczny. To cena, jaką płacimy za udział w tzw. "wojnie z terroryzmem", czyli operacji NATO mającej na celu obalenie talibów w Afganistanie. Przeczytaj, kim byli polegli żołnierze i dlaczego pojechali w ten niebezpieczny rejon. Zaczęło się Po atakach terrorystycznych na WTC i Pentagon we wrześniu 2001 roku, Stany Zjednoczone wspólnie z innymi państwami, które weszły do utworzonej wtedy koalicji antyterrorystycznej rozpoczęły operację Enduring Freedom. Operacja ta miała na celu przede wszystkim obalenie reżimu talibów w Afganistanie. Polacy są częścią tej demokrację Po opanowaniu kraju przez siły sojuszu rozpoczęła się tam misja stabilizacyjna. Cel - zaprowadzić demokrację. Obecnie w Afganistanie stacjonuje około 2,6 tysiąca polskich najważniejszym zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa na terenie prowincji Ghazni, w której dowództwo oficjalnie sprawują Polacy. W tym celu są prowadzone ciągłe patrole i operacje wymierzone w rebeliantów. Kluczowym obiektem wymagającym ochrony jest tak zwana "Highway 1", czyli "autostrada" (zwykła droga zdecydowanie odstająca od europejskiego pojęcia autostrady) biegnąca z stolicy do drugiego największego miasta Afganistanu - Kandaharu. Bardzo ważnym zadaniem jest też prowadzenie szkoleń dla afgańskich sił zbrojnych i policji, których celem jest umożliwienie im samodzielnego utrzymywania spokoju w prowincji. Polacy prowadzą tez liczne projekty odbudowy, które mają polepszyć życie Afgańczyków i przekonać ich do wspierania rządu w Kabulu oraz wojsk interwencyjnych. Wyszkoleni i wyposażeni Podstawowym wyposażeniem polskiego żołnierza jest hełm karbonowy, gogle noktowizyjne podczas patrolu w nocy lub ciemne okulary za dnia, kamizelka kuloodporna, 9-mm pistolet WIST 5,56-mm oraz karabinek Beryl. W kamizelce żołnierza kryją się dodatkowe atrybuty jakie jak: magazynek naboi, dwa granatniki, opatrunki, race ratunkowe, nóż wielofunkcyjny oraz latarkę. Podczas długich patroli żołnierze na plecach noszą tzw. camel backi, czyli specjalne doczepiane do plecaków elementy zawierające od 3 do 6 litrów płynów. Komunikacja między żołnierzami odbywa się za pomocą radiotelefonu, który jest przyczepiony na obojczyku żołnierza. Ile zarabiają żołnierze ? Szeregowiec zawodowy służący w Afganistanie zarabia od 7 tysięcy do 10 tysięcy otrzymuje pensje w kraju 2200 – 2300 zł netto. Żołnierz w stopniu majora otrzymuje w Afganistanie od 11 do 14 tysięcy złotych (plus pensja w kraju), a pułkownik odpowiednio od 13 do 15 tysięcy. Od momentu wysłania w 2002 roku naszych żołnierzy do Afganistanu zginęło tam 35 z nich i jeden ratownik medyczny. Oto ich sylwetki (przed nazwiskami podajemy stopnie wojskowe, jakie żołnierze mieli w momencie śmierci): St. szer. Piotr Marciniak Służył w 6. Brygadzie Desantowo-Szturmowej. Misja w Afganistanie była jego trzecią misją. Wcześniej służył w Bośni i Hercegowinie oraz Iraku. Miał 30 lat. Był kawalerem. Marciniak zginął po tym, jak polski pluton sił szybkiego reagowania został wezwany do udzielenia wsparcia siłom amerykańsko-afgańskim. Gdy nasi żołnierze dotarli na miejsce doszło do wymiany ognia. W tej strzelaninie zginął Piotr Marciniak. Czterech innych żołnierzy zostało rannych. Jak podało wojsko podczas prowadzonych tamtego dnia działań zlikwidowano kilkunastu talibskich rebeliantów, w tym jednego podejrzewanego o organizowanie działalności terrorystycznej w prowincji Ghazni. st. szer. Artur Pyc Został ranny 22 maja 2009 roku, kiedy na trasie z bazy Ghazni do bazy Warrior został zaatakowany polski konwój. Jego samochód najechał na podłożony na drodze ładunek wybuchowy. Hospitalizowany w szpitalach w afgańskim Bagram, niemieckim Ramstein, w Krakowie i na koniec w Lublinie ani na moment nie odzyskał przytomności. Nie pozwalał na to bardzo rozległy uraz głowy, jakiego doznał w czasie eksplozji miny pułapki. W środę, 9 września wojsko podało, że Pyc zmarł w szpitalu wojskowym w Lublinie, po długotrwałej hospitalizacji. Był żonaty, miał jedno dziecko. Pochodził z Hruszowa w gminie Rejowiec. sierż. Marcin Poręba 32-letni Marcin Poręba zginął 4 września 2009 roku, gdy pod transporterem Rosomak eksplodował ładunek wybuchowy domowej roboty. Polski konwój zaatakowany został 3 km od bazy Giro, do której zmierzał. Poręba był w Afganistanie od kwietnia. Dowodził patrolem saperskim. W Polsce służył w 5. pułku inżynieryjnym w Szczecinie. Był rozwiedziony. Osierocił syna. Kpt. Daniel Ambroziński To najwyższy rangą polski żołnierz zabity w Afganistanie. Zginął w regularnej bitwie 10 sierpnia 2009 w Usman Khel. Służył w 1. Batalionie 25. Brygady Kawalerii Powietrznej. Miał 32 lata, zostawił żonę i córkę. Śmierć Ambrozińskiego wywołała burzę na linii MON - ówczesny szef polskich sił lądowych gen. Waldemar Skrzypczak. Skrzypczak oskarżył w wywiadzie dla jednej z gazet ministerialnych urzędników o niekompetencje przy zakupi uzbrojenia dla polskich sił w Afganistanie. To zdaniem "niepokornego generała" główny powód śmierci żołnierzy na misji w Afganistanie. Te słowa wywołały konsternację ministra obrony Bogdana Klicha, który stwierdził, że jest zaskoczony zarzutami generała pod adresem MON i zażądał by zwierzchnik polskiej armii gen. Franciszek Gągor porozmawiał służbowo ze Skrzypczakiem. Po tym Skrzypczak oddał się do dyspozycji prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a gdy ten go nie odwołał dzień później podał się do dymisji. st. chor. szt. Andrzej Rozmiarek Służył w 12 Brygadzie Zmiechanizowanej im. gen. broni Józefa Hallera, której był szefem. W chwili śmierci miał lat 35. Zginął 10 lutego 2009. Misja w Afganistanie była jego pierwszą misją zagraniczną. kpr. Paweł Szwed Urodzony 2 października 1981 r., służbę wojskową rozpoczął w lipcu 2002 r. w Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu. We wrześniu tego samego roku objął stanowisko radiotelefonisty w 2 Mazowieckiej Brygadzie Saperów, w której od października 2007 r. pełnił służbę jako saper. W maju 2008 r. Szwed rozpoczął pełnienie misji w Afganistanie. Zginął 20 sierpnia 2008. kpr. Paweł Brodzikowski Urodzony 6 marca 1983 r., służby wojskowy rozpoczął w 2002 r. jako żołnierz zasadniczej służby wojskowej w JW 3797 w Orzyszu. Od stycznia 2008 r. służył jako kierowca sanitariusz w 2 Mazowieckiej Brygadzie Saperów w Kazuniu. W maju 2008 r. Brodzikowski wyjechał na misję do Afganistanu. Zginął 20 sierpnia 2008. plut. Waldemar Sujdak Urodzony 27 lutego 1980 r., służbę wojskową rozpoczął w lutym 2000 r. Od stycznia 2008 r. pełnił służbę jako dowódca drużyny w 2 Mazowieckiej Brygadzie Saperów w Kazuniu. W maju 2008 r. rozpoczął pełnienie misji w Afganistanie. Zginął 20 sierpnia 2008. por. Robert Marczewski Zawodową służbę wojskową pełnił od r. na stanowisku dowódcy plutonu szturmowego 6 batalionu desantowo-szturmowego w Gliwicach. Od kwietnia 2008 r. był w Afganistanie. Zginął w dniu 20 czerwca 2008 r., ok. 40 km od bazy Wazi Khwa, podczas wykonywania zadania bojowego, gdy jego wóz patrolowy najechał na ładunek wybuchowy niewiadomego pochodzenia. Była to pierwsza misja Marczewskiego poza granicami kraju. Miał żonę i syna. kpr. Grzegorz Politowski Kpr. Grzegorz Politowski zmarł na skutek ran odniesionych w wyniku wybuchu miny-pułapki. Do zdarzenia doszło w prowincji Ghazni, ok. 14 km od bazy, kiedy polski patrol jechał do dystryktu Waghez. Pod samochodem, którym jechali Polacy, eksplodował ładunek wybuchowy. Kpr. Politowski służył w 5 pułku inżynieryjnym. Służbę rozpoczął w 2002 roku, od 2005 roku był żołnierzem zawodowym - kierowcą. Była to jego druga misja. Pierwszą misją był Irak. st. szer. Hubert Kowalewski Urodzony 3 sierpnia 1981 r., służbę wojskową rozpoczął w 2001 r. jako żołnierz zasadniczej służby wojskowej w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej. Po ukończeniu zasadniczej służby wojskowej złożył wniosek o przyjęcie do służby nadterminowej i we wrześniu 2002 r. został powołany do służby jako żołnierz nadterminowy. W trakcie jej pełnienia ukończył kurs szkolenia załóg czołgów Leopard 2A4 w Niemczech oraz uczestniczył w IV zmianie PKW w Iraku na stanowisku celowniczego. Od października 2007 r. Kowalewski rozpoczął pełnienie misji w Afganistanie. Zginął 26 lutego 2008 roku. Miał 27 lat. st. kpr. Szymon Słowik Urodzony 20 maja 1974 r., służbę wojskową rozpoczął 26 stycznia1995r. w Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce. 24 kwietnia 1996 r. został przeniesiony do rezerwy. Do służby powrócił 1 września 2005 r. jako elew w Szkole Podoficerskiej Wojsk Lądowych. Po jej ukończeniu – 2 września 2006 r. - rozpoczął służbę w 16 batalionie powietrzno-desantowym w Krakowie na stanowisku dowódcy drużyny. Zginął 26 lutego 2008 roku. Miał żonę i dwoje dzieci. por. Łukasz Kurowski Ukończył Akademię Wychowania Fizycznego we Wrocławiu oraz roczne studium oficerskie we wrocławskiej Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych im. Tadeusza Kościuszki. Zawodową służbę wojskową pełnił od września 2004 r., na stanowisku dowódcy plutonu czołgów w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej im. gen. broni Stanisława Maczka. Zginął 14 sierpnia 2007 roku. st. szer. Radosław Szyszkiewicz Miał 22 lata i był kawalerem. Zginął 9 października 2009. Do tragedii doszło, kiedy wraz z żołnierzami z konwoju logistycznego, jechał główną drogą Afganistanu - Highway 1. Wtedy wybuchła podłożono pod asfaltem bomba-pułapka, która została bardzo dobrze ukryta. Służył w 5. pułku inżynieryjnym w Szczecinie. st. szer. Szymon Graczyk Był w tej samej feralnej grupie żołnierzy, co Radosław Szyszkiewcz. Był o rok od niego starszy. Zostawił żonę i osierocił dziecko. Służył w 5. pułku inżynieryjnym w Szczecinie. Tak samo, jak jego koledze, do powrotu do Polski zostało mu kilka dni. Wkrótce mieli zakończyć półroczną służbę w trwającej od wiosny piątej zmianie polskiego kontyngentu w Afganistanie. Kpr. Michał Kołek Zginął 19 grudnia 2009 r. w okolicy wsi Shamshy (czytaj Shami), około 3,5 kilometra od polskiej bazy Four Corners. Talibowie ostrzelali polski patrol. Kołek miał 22 lata, był kawalerem. W kraju służył w Polsko-Ukraińskim Batalionie Sił Pokojowych w Przemyślu. Od 19 października 2009 r. pełnił służbę wojskową na stanowisku - obsługa w Sekcji Ogniowej w VI zmianie PKW Afganistan - strefa Ghazni. Była to jego pierwsza misja. Prezydent RP odznaczył kpr. Michała Kołka Krzyżem Kawalerskim Orderu Wojskowego oraz Gwiazdą Afganistanu. Plut. Miłosz Aleksander Górka Zginął 12 czerwca 2010 r. podczas ataku improwizowanym ładunkiem wybuchowym na polski konwój logistyczny jadący Rosomakiem z bazy Warrior do bazy Ghazni. Górka służył w 25 Brygadzie Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim jako dowódca drużyny. Afganistan to była jego pierwsza misja. Miał 25 lat. Był żonaty, osierocił kilkumiesięczne dziecko. Kpr. Grzegorz Bukowski Zginął 15 czerwca 2010 r. w wyniku ostrzału bazy Warrior. Śmiertelnie zraniły go odłamki eksplodującego pocisku rakietowego. Był kawalerem, miał 29 lat. W Afganistanie pełnił funkcję kierowcy zespołu POMLT (Operacyjne Zespoły Doradczo-Szkoleniowe ds. Policji). To była jego druga misja, wcześniej był w Bośni i Hercegowinie. W kraju służył w Oddziale Specjalnym Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim. Plut. Paweł Stypuła Zginął 26 czerwca 2010 r. w trakcie zadań bojowych wykonywanych przez polski pododdział szybkiego reagowania oraz amerykański zespół rozminowania. Doszło wtedy do eksplozji ładunku pułapki. Stypuła służył w 2 Mazowieckiej Brygadzie Saperów w Kazuniu. Pełnił funkcję dowódcy drużyny w plutonie rozminowania. To była jego pierwsza misja. Był kawalerem. Miał 26 lat. Dariusz Tylenda Zmarł 6 sierpnia 2010 r., kiedy w południowej części prowincji Ghazni doszło do ataku na siły zadaniowe Zgrupowania Bojowego Bravo. Rebelianci przygotowali zasadzkę. Doszło do ataku silnym ładunkiem wybuchowym oraz do wymiany ognia. Tylenda służył w 15. Gołdapskim Pułku Przeciwlotniczym. Miał 31 lat. Pozostawił żonę i dziecko. Sierż. Kazimierz Kasprzak Zmarł 27 września 2010 r. w wyniku ran odniesionych podczas eksplozji przydrożnego ładunku wybuchowego. Do zdarzenia doszło w południowo-wschodniej części prowincji Ghazni. Żołnierze Zgrupowania Bojowego Bravo wykonywali patrol bojowy, którego celem było rozpoznanie sytuacji i utrzymanie bezpieczeństwa w patrolowanym terenie. Na miejsce zdarzenia wezwano natychmiast śmigłowiec ewakuacji medycznej, który przetransportował rannego do szpitala polowego w bazie Ghazni. Mimo wysiłków lekarzy Kasprzak zmarł podczas przeprowadzanej operacji. W kraju służył w 15 Gołdapskim Pułku Przeciwlotniczym. Miał 32 lata. Pozostawił żonę i dwoje dzieci. Sierż. Adam Szada Borzyszkowski (brak zdjęcia) Zginął 14 października 2010 roku w wyniku wybuchu pocisku moździerzowego, podczas ubezpieczania patrolu saperskiego, który wykonywał zadanie unieszkodliwienia niewybuchu. Służył w 1. Batalionie Kawalerii Powietrznej w Leźnicy Wielkiej na stanowisku zwiadowca kierowca w plutonie rozpoznawczym kompanii dowodzenia. Była to jego druga misja zagraniczna, w 2007 r. służył w Iraku. Służbę wojskową rozpoczął w 2003 r. W 2004 r. został powołany do nadterminowej służby wojskowej. W 2007 r. został powołany do zawodowej służby wojskowej w korpusie szeregowych zawodowych. Jego pasją było spadochroniarstwo. Wykonał 45 skoków. Miał 28 lat. Pozostawił żonę i dziecko. Został pośmiertnie awansowany do stopnia sierżanta i odznaczony pośmiertnie: Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego oraz Gwiazdą Afganistanu. Sierż. Marcin Pastusiak Zginął w wyniku eksplozji improwizowanego ładunku wybuchowego, do którego doszło podczas patrolu w prowincji Ghazni 22 stycznia 2011 r. W Afganistanie był młodszym operatorem w Operacyjnym Zespole Doradczo-Łącznikowym ds. Policji. Posiadał bardzo wysoki zakres wiedzy ogólnej i specjalistycznej, które umiejętnie wykorzystywał w praktyce zawodowej. Był żołnierzem o dużym poczuciu odpowiedzialności i obowiązkowości. Zdecydowało to o wyznaczeniu go do udziału w misjach poza granicami kraju oraz do Grupy Bojowej Unii Europejskiej. Był wielokrotnie wyróżniany w kraju i za granicą. Miał 26 lat, był kawalerem. W żałobie pozostawił matkę i narzeczoną. Marcin Knap Z Pogotowia Ratunkowego w Lublinie. Zginął w Afganistanie 22 stycznia 2011 r. wraz z sierż. Marcinem Pastusiakiem. Od miesiąca pełnił służbę jako ratownik medyczny. Był starszym szeregowym rezerwy. Pozostawił żonę Katarzynę. Miał 34 lata. Mł. chor. Bartosz Spychała (brak zdjęcia) Zmarł podczas misji w Afganistanie 3 kwietnia 2011 r. Służbę wojskową rozpoczął w 1992 r. w JW 3306 Białystok. Od r. pełnił służbę w 1 Pułku Specjalnym Komandosów na stanowisku – podoficer specjalista. Miał 39 lat. Pozostawił żonę i córkę. Kpr. Paweł Staniaszek Zmarł 20 kwietnia 2011 r. po długotrwałym leczeniu, które było wynikiem odniesionych ran. 9 października 2009 r. w prowincji Wardak, gdy pod jednym z pojazdów typu MRAP Couguar, którym jechał Staniaszek, eksplodował improwizowany ładunek wybuchowy. W szpitalu polowym w Ghazni przeszedł pierwszą operację. Później był leczony w amerykańskim szpitalu w Niemczech i w warszawskim Wojskowym Instytucie Medycznym. Walczył o życie do samego końca. Miał 29 lat. Był żołnierzem 2. Mazowieckiej Brygady Saperów w Kazuniu Nowym. W 2010 r. Prezydent RP Bronisław Komorowski odznaczył go Gwiazdą Afganistanu za zasługi i męstwo podczas wykonywania zadań bojowych. W marcu tego roku dowódca 2 Brygady Saperów wystąpił do Prezydenta RP z wnioskiem o nadanie żołnierzowi Krzyża Wojskowego za męstwo podczas wykonywania zadań bojowych. Pośmiertnie został awansowany do stopnia kaprala. Mł. chor. Jarosław Maćkowiak Zmarł z odniesionych ran po ataku na polski patrol w prowincji Ghazni 2 czerwca 2011 r. Swoją służbę w 17. Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej w Międzyrzeczu na stanowisku dowódcy drużyny piechoty zmotoryzowanej rozpoczął w 2006 r. jako absolwent Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych. W 2009 r. mianowany został na stopień starszego kaprala i objął stanowisko dowódcy drużyny regulacji ruchu. W 2010 r. ukończył z wyróżnieniem kurs "lider" dla najlepszych dowódców. Był wielokrotnym mistrzem Wojska Polskiego w tenisie stołowym. Za osiągnięcia sportowe wyróżniony przez ministra obrony narodowej. Była to jego druga misja w Polskim Kontyngencie Wojskowym w Afganistanie. Był wielki fanem FC Barcelony. St. szer. Paweł Poświat Zginął 28 lipca 2011 r., kiedy pod prowadzonym przez niego Rosomakiem doszło do eksplozji improwizowanego ładunku wybuchowego. Poświat służbę wojskową rozpoczął w 2003 roku. W kraju służył na stanowisku kierowcy w 17 Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej. Był bardzo dobrym wojskowym specjalistą, z wieloma dodatkowymi uprawnieniami. Miał 29 lat. Był kawalerem. Sierż. Szymon Sitarczuk Zginął 18 sierpnia 2011 r. w wyniku ataku na polski patrol w Afganistanie. Do ataku doszło w północnej części prowincji Ghazni, gdzie żołnierze 1. kompanii piechoty zmotoryzowanej Zgrupowania Bojowego "Alfa" wykonywali zadania patrolowe. Sitarczuk od 2004 służył w 1. Brzeskiej Brygadzie Saperów. Najpierw jako żołnierz służby zasadniczej, a od września 2005 roku w służbie zawodowej na stanowiskach: saper, kierowca i zwiadowca. Misja w Afganistanie była jego drugą misją. Wcześniej służył podczas IV zmiany PKW Afganistan. Był kawalerem, miał 28 lat. Pośmiertnie został awansowany do stopnia sierżanta i odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego. Sierż. Rafał Nowakowski Zginął 4 października 2011 r. w południowej części prowincji Ghazni, na głównej drodze zwanej Highway 1. Pod pojazdem opancerzonym klasy MRAP eksplodował improwizowany ładunek wybuchowy. Nowakowski rozpoczął służbę wojskową w 2003 r. Był żołnierzem 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu, gdzie służył na stanowisku strzelca w batalionie piechoty zmotoryzowanej. W Afganistanie pełnił obowiązki młodszego celowniczego. Był kawalerem. Miał 30 lat. Pośmiertnie został awansowany do stopnia sierżanta i odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego. St. szer. Mariusz Deptuła Zginął w wyniku ataku na polski patrol w Afganistanie 23 października 2011 r. Był żołnierzem 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej im. Zawiszy Czarnego. To była jego pierwsza misja. W wojsku służył od 2007 roku. Pośmiertnie mianowany do stopnia sierżanta. Zostawił żonę i córkę. Miał 28 lat. 21 grudnia 2011 w jednym zamachu zginęło aż 5 żołnierzy: szeregowy Krystian Banach, st kpr. Piotr Ciesielski, st. szer. Łukasz Krawiec, st. szer. Marcin Szczurowski i st. szer. Marek Tomala. Dla większości z nich to była pierwsza misja. Do tragedii doszło w prowincji Ghazni. Pod pojazdem typu MRAP eksplodowała potężna mina o sile 100 kg. Szer. Krystian Banach Służył w 20 Bartoszyckiej Brygadzie Zmechanizowanej im. Hetmana W. Gosiewskiego. To była jego pierwsza misja. W wojsku służył od 2008 r. Był kawalerem. Miał 22 lata. Piotr Ciesielski To była jego pierwsza misja. W wojsku służył od 2005 r., służył w 20 Bartoszyckiej Brygadzie Zmechanizowanej im. Hetmana W. Gosiewskiego. Pozostawił żonę i dwie córki. Miał 33 lata. Łukasz Krawiec W wojsku służył od 2007 r., służył w 20 Bartoszyckiej Brygadzie Zmechanizowanej im. Hetmana W. Gosiewskiego. Była to jego druga misja. Był kawalerem. Miał 24 lata. Marcin Szczurowski To była jego pierwsza misja. W wojsku od 2003 r., służył w w 20 Bartoszyckiej Brygadzie Zmechanizowanej im. Hetmana W. Gosiewskiego. Pozostawił żonę i dwie córki. Miał 30 lat. Źródło zdjęcia głównego: TVN24
Przez 20 lat obecności naszej armii w tym kraju zginęły 43 osoby. Znane też są częściowe koszty finansowe. Przejdź do głównych treści Przejdź do wyszukiwarki Przejdź do głównego menu
Jak powiedział szef resortu Bogdan Klich, MON pracuje już nad stosownym projektem rozporządzenia. Armia od dłuższego czasu ma problem z obsadą stanowisk wojskowych lekarzy. W Afganistanie, gdzie w operacji ISAF służy obecnie ok. 2 tys. polskich żołnierzy, spośród 15 stanowisk przewidzianych dla lekarzy cztery pozostają nieobsadzone, w tym anestezjologa, chirurga ortopedy oraz dwóch lekarzy ogólnych. Jednym z powodów braków kadrowych są zarobki. MON postanowiło więc je zwiększyć, zwłaszcza dla specjalistów o kwalifikacjach szczególnie przydatnych w wojskowej ochronie zdrowia. Po zmianach, lekarze pracujący w Afganistanie otrzymywaliby w ramach tzw. należności zagranicznej 6 tys. 250 zł, a pozostali 3 tys. 750 zł. Specjalności szczególnie przydatne dla wojska to, według wstępnej propozycji, anestezjologia, intensywna terapia, chirurgia ogólna, chirurgia twarzowo-szczękowa, choroby wewnętrzne, diagnostyka laboratoryjna, epidemiologia, radiologia i diagnostyka obrazowa, psychiatria oraz medycyna ratunkowa. Wprowadzenie w życie planowanych rozwiązań będzie oznaczać, że lekarz w stopniu etatowym kapitana będzie zarabiał (łącznie, po zsumowaniu uposażenia krajowego i należności przysługujących za misję) ok. 18,5 tys. zł, a w przypadku wybranych specjalizacji ok. 22 tys. zł. Starszy lekarz w stopniu etatowym majora zarabiać będzie odpowiednio 20 tys. zł lub 23 tys. zł. Dowódca sekcji lub grupy zabezpieczenia medycznego w stopniu etatowym podpułkownika będzie natomiast otrzymywał 21,5 tys. zł. lub 25,5 tys. zł. Resort szacuje, że wprowadzenie zmian spowoduje dodatkowe skutki finansowe w wysokości ok. 1 mln zł rocznie. Jak deklaruje MON, kwota została już uzgodniona i zaakceptowana przez dyrektora departamentu budżetowego w MON. Departament kadr ministerstwa ma teraz opracować projekt nowelizacji odpowiedniego rozporządzenia i przekazać go do departamentu prawnego. Na misjach obowiązuje system zabezpieczenia medycznego, którego istotą jest udzielanie pomocy na kolejnych poziomach. Każdy kolejny poziom daje możliwość leczenia poważniejszych obrażeń poprzez wykonywanie coraz szerszego zakresu zabiegów, zaczynając od działań sanitariuszy i ratowników na miejscu zdarzenia, poprzez ambulatoryjne leczenie chorych i rannych, aż po czasową ich hospitalizację. Od przełomu roku w Afganistanie działa polski szpital polowy; formalnie etaty medyków zostaną uwzględnione w strukturze kontyngentu od kolejnej, siódmej zmiany, która zaczyna się wiosną. Zapotrzebowanie na szpital pojawiło się po zwiększeniu liczebności naszych żołnierzy w tym kraju. Szpital polowy podnosi nasze zabezpieczenie do poziomu II. Generalne zasady przewidują, że pomoc przedlekarska powinna być udzielona jak najszybciej, nie później niż w ciągu 60 minut od zranienia żołnierza, a kwalifikowana pomoc medyczna i chirurgiczna w ciągu kilku godzin. Podejmowane są starania, by zmieniać tzw. zasadę złotej godziny w regułę złotych 10 minut, służyć mają temu systemy szkoleń i dodatkowe wyposażenie wojska. Dowiedz się więcej na temat:
Wywiad z Bogumiłą Piekut pokazuje, że uczestnikami misji, nawet tych bojowych, mogą być kobiety w cywilu. W ramach akcji, kobiety – weteranki, polecamy rozmowę z kobietą, która była na dwóch misjach w Afganistanie. Drukuj Publikuj do PDF. Bogumiła PIEKUT. Naczelnik w Ministerstwie Obrony Narodowej. Misje:
Cieszymy się, że przeglądasz nasze zasoby. Powinieneś wiedzieć, że wszystkie ceny zostały dodane przez czytelników portalu. Do dziś dodano aż 31 504 cen! Czy poświęcisz trzy minuty i dodasz ceny ze swojej miejscowości albo państwa, które niedawno odwiedziłeś?
Polski Kontyngent Wojskowy w Kosowie w ramach KFOR. Polski Kontyngent Wojskowy (PKW) KFOR w Republice Kosowa realizuje misję o charakterze stabilizacyjnym. W ramach działalności operacyjnej PKW KFOR wykonuje zadania, w składzie Wielonarodowej Grupy Bojowej - Wschód. Kontyngent liczy do 300 żołnierzy.
JEST CZĘŚCIĄ GRUPY WIRTUALNA POLSKA © 2018 WIRTUALNA POLSKA MEDIA
Pierwsi polscy żołnierze pojawili się w Afganistanie w 2002 roku, w kilka miesięcy po obaleniu talibów. Setka saperów brała udział w amerykańskiej operacji Enduring Freedom. W połowie 2007 roku w Afganistanie pracę zaczęli żołnierze, działający pod sztandarem NATO.
– Minister Obrony Narodowej założył, że na misję poza granicami kraju mogą jechać tylko ci lekarze, którzy zgłoszą się na ochotnika. Ochotnicy są, ale akurat nie wśród potrzebnych w Afganistanie specjalistów - stwierdza płk Zbigniew Kędzierski, komendant 1. Szpitala Wojskowego w Lublinie. W lubelskim szpitalu pracują potrzebni w Afganistanie specjaliści, ale nie palą się do wyjazdu. – Był tam już jeden z anestezjologów i jeden z chirurgów. Anestezjolodzy byli też już w Iraku - mówi Kędzierski dodając, że trudno oczekiwać od lekarzy, że ponownie zdecydują się na wyjazd na niebezpieczną misję, niosącą ze sobą poważne ryzyko. Lekarzy wojskowych w 1. Szpitalu Wojskowym w Lublinie nie jest aż tak wielu. Placówka funkcjonuje dzięki zatrudnianiu lekarzy cywili. Ci też mogliby jechać na misję, ale najpierw musieliby zgłosić chęć wyjazdu, przejść odpowiednie przeszkolenie, a potem szczepienia. Zachętą mogłyby być pieniądze. Lekarz, który zdecyduje się na wyjazd do Afganistanu, może zarobić nawet 12 tys. zł miesięcznie. Dla lekarzy cywilnych te pieniądze nie są wystarczającą zachętą do wyjazdu. - To, co zarabiają w kraju powoduje, że nie opłaca im się wyjeżdżać na niebezpieczne misje i ryzykować – konkluduje komendant Szpitala Wojskowego w Lublinie.
jdgXAh.